Żurek wściekł się, bo jego GKS prowadził 1:0, a na koniec dał sobie wbić dwa gole i głupio przegrał. Piłkarze bali się podejść do trenera, z szatni dobiegały okrzyki.
"Trudno mi oceniać to spotkanie, bo jeszcze nie doszedłem do siebie. W szatni było bardzo głośno" - przyznał. "Powiedziałem piłkarzom, co sądzę o ich błędach. Bo tak po prostu nie może być! Właściwie sami strzelaliśmy sobie bramki. To kuriozum, to kompromitacja! Wysiłek kolegów został zmarnowany przez durne błędy poszczególnych osób. Musiałem im to wypomnieć" - dodał zdenerwowany.
Żurek długo nie mógł się uspokoić. Po konferencji prasowej wsiadł samotnie do autokaru. Zawodnicy z Katowic długo nie ośmielili się wyjść poza szatnię. "Wielki kac. Cisną mi się na słowa wulgaryzmy, ale nie będę przeklinał, bo nie chcę obrazić kobiet będących na sali. Ale ja jeszcze sobie pokrzyczę w autobusie!" - zakończył swoją wizytę w Kielcach szkoleniowiec gości, którego cytuje interia.pl.