Po remisie ze Słowenią pewne jest jedno - będą zmiany w naszej kadrze. "Mam już w głowie skład, ale nie mogę wam powiedzieć, kto za kogo będzie grał. Najpierw muszą o tym dowiedzieć się sami zawodnicy" - mówi Beenhakker.

>>>Polscy piłkarze kontra bankierzy

Reklama

Polscy kibice nie mają co liczyć na to, że Holender znacznie wzmocni linię ataku. "Mogę wystawić jutro pięciu napastników. Ale jeśli nie będziemy posiadać piłki i nie będzie miał kto im tej piłki podać do przodu, to nic to nie da. Owszem, można obsługiwać ich długimi podaniami licząc, że z któregoś zagrania coś wyjdzie. Taktyka z jednym napastnikiem wysuniętym i drugim za jego plecami jest bardzo powszechna, tak gra Wisła Kraków i Legia Warszawa" - tłumaczył dziś po treningu.

>>>Czy Leo boi się San Marino?

Beenhakker apeluje o spokój. Nagonka, która zaczęła się po remisie we Wrocławiu, szkodzi atmosferze w kadrze. "Przecież jeszcze nie odpadliśmy z eliminacji" - podkreśla. I przypomina, że kiedy zaczynał pracę z polską reprezentacją, było podobnie. "Pamiętacie mecz Finlandią dwa lata temu? To co działo się po przegranym spotkaniu zupełnie przypomina obecną sytuację. Po porażce z Finlandią i Serbią traktowano nas jak śmieci, a cztery tygodnie później, wygrywając z Portugalią, byliśmy najlepsi na świecie. A tak naprawdę nie byliśmy najlepsi, ani też nie graliśmy aż tak najgorzej. Niestety, w Polsce tak już jest - albo jest białe, albo czarne, nigdy pośrodku. Ale muszę to zaakceptować, bo jestem gościem w tym kraju" - podsumował.