Ciągle się pan uśmiecha. Platini coś panu obiecał?
Grzegorz Lato: On wie wszystko o zawirowaniach w PZPN i właśnie w tej kwestii obiecał nam pomoc. Poza tym to było bardzo miłe, luźne spotkanie. Wyglądało to tak, jakby dwóch piłkarzy spotkało się po meczu i usiadło sobie przy piwku. Dużo żartów, uśmiechów, no i gratulacji.
Kto komu gratulował?
Platini Lacie - zwycięstwa w wyborach na prezesa PZPN.
A wracaliście też i do tych niemiłych dla pana chwil z 30 października - gdy UEFA i ukraiński związek niemal otwarcie poparły Zbigniewa Bońka?
Nie. Zresztą z tamtego dnia pamiętam tylko tyle, że Hryhorij Surkis podał mi rękę i pogratulował. Nic więcej.
>>>Owocne rozmowy Laty z Blatterem
Co jeszcze Platini panu powiedział?
Że trzeba nam pomóc przy organizacji Euro 2012, bo to duże wyzwanie i ogromna odpowiedzialność. No i że wszystko idzie w dobrym kierunku, nie musimy się zamartwiać. Zaprosiłem go do siebie. Ucieszył się. Do Polski przyjedzie w lutym.
Szklana podłoga, dyplomatyczne gesty, język francuski... Dobrze się pan czuje w siedzibie UEFA?
Jak u siebie w domu. UEFA to piłkarska rodzina, a ja jestem znanym piłkarzem, który został prezesem polskiego związku. Nie jestem tu obcy.
Platini się przyznał, że wolałby na pana miejscu widzieć Bońka?
Żadnych rozmów na ten temat nie było. Zresztą ja nie mieszam się w żadne układy i układziki.
>>>Lato nic nie wiedział o zatrzymanych arbitrach
Rozmawialiście o ostatnich aresztowaniach polskich arbitrów?
On o wszystkim wie. Platini świetnie zdaje sobie sprawę, że to sprawy sprzed ładnych kilku lat. To nie są kwestie aktualne, które wymagają jakiejś oddzielnej debaty z prezydentem UEFA.
I nie przejmuje się pan tym, że nasi dwaj arbitrzy międzynarodowi mogą znaleźć się w ięzieniu?
Niedługo będziemy mieli rok 2009, coraz bliżej mistrzostw Europy, a my wciąż wracamy do starych grzechów. We Włoszech zakończyli taką sprawę bardzo szybko, a u nas się to ciągnie w nieskończoność. Aresztujmy kogoś, a potem jeszcze kogoś i jeszcze kogoś... Jestem ciekaw kiedy to w końcu zamkniemy. Wkrótce będziemy ścigać sędziego, który wziął kilogram kiełbasy. Albo pół litra wódki. Powoli dochodzimy do absurdu.