Mocno dotknął pana kryzys finansowy?
Józef Wojciechowski: Tak, jak wszystkie inne firmy w Polsce. Ale już nie z takimi rzeczami się mierzyłem, więc na pewno sobie poradzę. Zapewniam, że Polonia na pewno tego kryzysu nie odczuje.
Pewnym zastrzykiem gotówki byłby transfer Tomasza Jodłowca. Żałuje pan, że nie udało się go sprzedać?
Mieliśmy konkretną ofertę z Sunderlandu, który oferował za niego 2 mln euro. A Jodłowiec nawet nie chciał pojechać na testy. Krnąbrny góral stwierdził, że chce poczekać do lata. Proszę bardzo, tylko że wtedy mogą już go nie chcieć.
Jak pan ocenia Anthony’ego Slota i Bogusława Kaczmarka? Na razie nie widać jakichś wymiernych rezultatów ich pracy.
Jak to nie widać? Przecież byliśmy mistrzami jesieni. Teraz Polonia jest nieźle zarządzana. Zawodnicy wiedzą już, że do klubu nie przychodzą by tylko pokopać piłkę, ale muszą stworzyć widowisko. Tych, którzy chcieli tylko pokopać, odesłałem do czwartoligowych rezerw. Udowodniłem im, że u mnie nie ma taryfy ulgowej i brania pieniędzy za nic.
Uważa pan, że potraktował ich fair?
Robię to, co uważam za słuszne. Nie lubię być pouczany przez prasę, jak mam postępować. Wyniki są dobre, co oznacza, że dobrze postępuję.
A jak by się pan czuł, gdyby to pan przez kilka miesięcy nie dostawał pensji?
Nie ma możliwości, by jakiś pracownik klubu nie dostał pensji. Natomiast my mówimy o czwartoligowej drużynie, która w zasadzie jest amatorska. A w takiej gra się dla zabawy, a nie pieniędzy. Wspomniani zawodnicy nie chcieli awansować do ekstraklasy, nie mieli żadnych ambicji, dlatego po sezonie dostali wolną rękę w poszukiwaniu nowych klubów. Ale żaden z nich nie skorzystał z tej propozycji, bo liczyli, że wciąż będą dostawać wysokie pensje. Czy to jest fair, że taki Piechna, który w poprzednich klubach nie strzelał goli, nagle dostaje kontrakt gwarantujący mu 20 tysięcy złotych miesięcznie przez trzy lata?
Ale to przecież pan ten kontrakt z nim podpisywał.
Nieprawda. Nie byłem wtedy prezesem, nie byłem nawet w zarządzie klubu. Oczywiście miałem wpływ na zatrudnienie piłkarzy, ale myślałem, że trener Wdowczyk jest uczciwym człowiekiem i mogę zostawić mu wolną rękę w doborze zawodników. Życie pokazało, że jest inaczej, bo pan Wdowczyk zaczął sprowadzać swoich ludzi. Posadził na ławce Majdana, który jest bardzo dobrym bramkarzem, a do bramki wstawił Liberdę, który zawalił nam dwa mecze!
Czy właśnie po przykrych doświadczeniach z trenerem Wdowczykiem zdecydował się pan zostać prezesem, by teraz samemu wszystkiego pilnować?
Tak, między innymi dlatego, ale to nie jedyny powód. Przez kilka tygodni prezesem był Grzegorz Ślak, który zdążył narobić bałaganu. Pożyczył na przykład z kasy klubu 200 tysięcy złotych Piotrowi Świerczewskiemu, by ten zapłacił kaucję po aferze w Mielnie. To się nadaje do prokuratury!
Mówi pan, że Polonia jest dobrze zarządzana, z kolei pana były piłkarz Radosław Gilewicz stwierdził kiedyś, że organizacyjnie klub znajduje się na poziomie okręgówki.
Nie rozmawiajmy o tych nieudacznikach, którzy doprowadzili do tego, że nie awansowaliśmy do ekstraklasy. Gilewicz nie ma nic wspólnego z Polonią, która jest dzisiaj, więc nie rozumiem, po co w ogóle się na ten temat wypowiada. Nie będę komentował słów tego człowieka, on dla mnie nie istnieje.