Łącznie zdobył dla "Białej Gwiazdy" 156 goli, a kibice ochrzcili go mianem "Łowcy bramek". W sierpniu 2005 roku z tego klubu wyjechał za granicę, by w zimie wrócić i podpisać kontrakt z Jagiellonią Białystok, której jest wychowankiem.

Reklama

W rundzie wiosennej już pięciokrotnie wpisał się listę strzelców. W ekstraklasie uzyskał dotąd 121 goli.

Czasy, kiedy Frankowski grał w Wiśle pamięta doskonale Ryszard Czerwiec, były piłkarz, a obecnie kierownik krakowskiej drużyny. "Cieszę się, że on jeszcze gra. To dobry piłkarz, z którym miałem przyjemność występować w jednym zespole. To dzięki niemu kilka razy zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Widujemy się od czasu do czemu, ale miło, że będzie kolejna okazja do powspominania tych czasów" - powiedział Czerwiec, który dodał, że młodszym kolegom z Wisły nie będzie łatwo zatrzymać Frankowskiego.

>>>Frankowski: Król strzelców? W nowym sezonie

"Musimy jednak skupić się nie na tym, jak powstrzymać "Franka", ale jak strzelić więcej bramek niż Jagielonia" - podkreślił.

Słowacki obrońca Wisły Kraków Peter Singlar nie obawia się głównego "żądła" Jagiellonii. "To napastnik jak każdy inny. Na pewno jako zawodnik występujący w ekstraklasie umie grać na odpowiednim poziomie, ale jego gra ma także minusy. Niezależnie od osoby Frankowskiego, gramy u siebie, więc naszym oczywistym celem jest zwycięstwo" - powiedział Singlar.

Frankowski przed wyjazdem do Krakowa podkreślił, że nigdy nie zapomni czasu spędzonego w tym mieście i Wiśle. Na forum internetowym kibiców "Białej Gwiazdy" próbował nawet tłumaczyć powody swego odejścia w 2005 roku. "Teraz jestem jednak piłkarzem Jagiellonii i dla tego zespołu gram najlepiej jak umiem" - przyznał, dodając że w Krakowie nie zdziwią go gwizdy pod jego adresem. "Część kibiców wciąż ma mi za złe, że odszedłem z klubu" - stwierdził.