Wielce prawdopodobne, że z kadry wypadnie Jakub Wawrzyniak, który do tej pory był pewniakiem na pozycji lewego obrońcy. Czuje się pan bliżej reprezentacji?

PI=iotr Brożek: Przede wszystkim nikomu źle nie życzę. To w ogóle nie jest moja sprawa, co się z Kubą dzieje. A o powołaniach decyduje tylko trener. Jeżeli w zaistniałej sytuacji zdecyduje się po mnie sięgnąć, będę bardzo szczęśliwy. Jeżeli mimo wszystko nie, to trudno.

Reklama

Szanse powinny jednak wzrosnąć?

Nie mi to oceniać. Swoje powiedziałem.

W pana głosie słychać lekką rezygnacje i zniechęcenie. Tyle się mówi i pisze o pana powołaniu do kadry, a na razie nic z tego nie wynika.

Bez przesady. Nie jestem ani zrezygnowany, ani zrozpaczony. Na razie moje powołanie do kadry to tylko fakt medialny. Dziennikarze o tym piszą i nic. Być może nie pasuję trenerowi Leo Beenhakkerowi do koncepcji, być może uznał, że nie jestem w optymalnej formie. Nie wiem. Dla mnie granie w reprezentacji Polski jest największym zaszczytem, ale jeżeli nie zostanę zaproszony, to przecież nie usiądę gdzieś i nie będę płakał.

Beenhakker powiedział kiedyś, że w ogóle nie rozpatruje pana jako lewego obrońcy, ponieważ w każdym meczu Wisły, który widział, ustawiany był pan na lewej pomocy.

Reklama

Bardzo sporadycznie ostatnimi czasy gram na lewej pomocy.

Może selekcjoner mówił o poprzedniej rundzie? Bo teraz ma jakby więcej na głowie.

Wiadomo, że runda jesienna jest dłuższa, jest więcej meczów do rozegrania. Nie mnie to oceniać, o którym okresie mówił trener. Na wiosnę jednak 90 procent meczów rozegrałem na lewej obronie i gdybym dziś miał określić swoją pozycję, bez wahania bym powiedział, że jestem lewym defensorem.

Mówił pan, że może Beenhakkerowi nie pasować do koncepcji, a jak pan ocenia swoją formę?

Na pewno mogę grać o wiele lepiej. Nie mam wątpliwości. Muszę zdecydowanie poprawić swoje zaangażowanie w akcje ofensywne. A co do koncepcji, to selekcjoner ogląda mecze i sam wyciąga wnioski.

Ktoś z kadry się z panem kontaktował?

Nie.

Wisła po wygranej z Legią jest na najlepszej drodze do mistrzostwa.

Musimy wygrać wszystkie trzy mecze, które zostały o końca, w tym dwa bardzo ciężkie wyjazdy: z Lechią i ŁKS. Moim zdaniem mecz w Łodzi będzie kluczowym i wiele się wówczas rozstrzygnie. To może być trudniejsze spotkanie niż z Legią w Krakowie. Warszawianie bowiem próbowali atakować, nie tylko się bronili. Natomiast ŁKS z pewnością stanie w dziesięciu w polu karnym i czekać będą tylko na kontry. Takie mecze są szalenie niewygodne.

Jakiekolwiek sentymenty będzie pan miał w tym spotkaniu?

Nie, skądże. W ŁKS na wypożyczeniu byliśmy z Pawłem, mając po 18 lat, czyli już osiem lat temu. I to też bardzo krótko, zaledwie trzy miesiące, a ten epizod nie był specjalnie udany dla żadnego z nas. Niemiłe rzeczy wypieram z pamięci, więc szczerze mówiąc, nawet już nie pamiętam, że byliśmy zawodnikami ŁKS.

Media piszą, że będzie to najsłabszy mistrz Polski od lat. Te opinie nasiliły się szczególnie po stojącym na kiepskim poziomie waszym meczu z Legią.

Nie ma co ukrywać, że tamto spotkanie było dość słabe. Obie drużyny nie zagrały na takim poziomie, na jakim potrafią. Dla nas najważniejsze jednak było zwycięstwo i to się nam udało. A co do słabości mistrza to nie zgadzam się z tą opinią. Liga po prostu się bardzo w tym roku wyrównała. Trochę z naszej winy, bo kilka razy zgubiliśmy punkty. Zawodziła nas przede wszystkim skuteczność. W zeszłym sezonie zdobyliśmy tytuł, mając 12 punktów przewagi nad resztą i trochę wydawało nam się, że i teraz tak się uda.