W poniedziałek Nowak wraz z kadrą Leo Beenhakkera miał polecieć do RPA. Miał, bo znów musiał zostać w domu. W ostatniej kolejce sezonu piłkarz nabawił się kontuzji. Diagnoza okazała się fatalna: Nowak zerwał mięsień czworogłowy.
Kłopoty Nowaka zaczęły się na początku ubiegłego roku. W lutym został powołany na zgrupowanie do Wronek, gdzie 29 lutego miał zagrać w meczu towarzyskim przeciwko Estonii. Sześć dni wcześniej w spotkaniu z Zagłębiem Lubin doznał urazu łąkotki. Na kadrę, rzecz jasna, nie dotarł, co oznaczało, że o występie w mistrzostwach Europy w Austrii i Szwajcarii mógł zapomnieć. Po wyleczeniu wrócił do formy i pod koniec roku miał pojechać na kolejny obóz do Turcji i zagrać w meczu z Serbią. Jednak na kilka dni przed wyjazdem w meczu z Legią Warszawa mocno stłukł udo i znów musiał zostać w domu.
Wydawało się, że gorzej już nie może być. Niestety... W lutym, zamiast polecieć z kadrą do Portugalii, musiał wracać do Polski z powodu powiększenia węzłów chłonnych pachwiny - przypomina "Gazeta Wyborcza".
Teraz znów przez uraz wypadł z kadry. Czy pech nowaka wreszcie się skończy?