Traktuje pan wypożyczenie do Chievo jako awans?

Michał Miśkiewicz: Oczywiście, że tak. W młodzieżowej drużynie Milanu bardzo dużo się nauczyłem, a to, że teraz zostałem wypożyczony, świadczy, iż klub chce, bym spróbował się w Serie A, żebym się trochę usamodzielnił. To, że zostałem wypożyczony, świadczy jedynie o tym, że Milan nie chce się mnie pozbyć, wręcz przeciwnie, chce, abym zdobył bezcenne doświadczenie w drużynie Serie A. Można powiedzieć, że to już wejście na szerokie wody.

Reklama

Jak Milan przygotował pana to tego wyzwania?

Jak najlepiej! Miałem możliwość trenowania na prawdziwym topie pod każdym względem. Aż trudno sobie wyobrazić, jak daleko sięga profesjonalizm Milanu odnośnie przygotowania i treningów. Przede wszystkim miałem do czynienia z najlepszymi fachowcami. To, że zostałem doceniony przez sam Milan, jest już bardzo ważnym etapem w mojej karierze, teraz czeka mnie nowe, równie ważne wyzwanie.

Reklama

Miał pan okazję trenować z pierwszą drużyną Milanu?

Ależ oczywiście, że tak! Muszę przyznać, że to było najwspanialsze doświadczenie, jakie mogło mi się trafić. Przez ostatnie trzy miesiące trenowałem z pierwszą drużyną, zajęcia prowadził Carlo Ancelotti, a ja musiałem bronić strzałów sławnych snajperów Milanu. To najlepsze doświadczenie w moim życiu. Rzadko ma się możliwość zdobycia takiej nauki, dlatego też jestem taki pewny moich możliwości, otrzymałem wiele komplementów i pochwał. Teraz muszę się sprawdzić w warunkach bojowych.

Więc czuje się pan gotowy do gry w Serie A?

Reklama

Zanim zdobędę miejsce w pierwsze drużynie, to może będę potrzebował nieco czasu. Nie mam jednak nic do stracenia, nie mogę pozwolić, by emocje stanęły mi na drodze do kariery. Czuję się świetnie przygotowany, chociaż codziennie uczę się czegoś nowego.

Naprawdę zero emocji?

Jeżeli jakiekolwiek, to wyłącznie bardzo pozytywne.

A jednak nie został pan powołany do reprezentacji Polski U-21. Trener Andrzej Zamilski pana nie docenia?

Może jestem jeszcze za młody, może nie zostałem jeszcze dostrzeżony? Teraz mam szanse pokazać, co potrafię, liczę, że zostanę zauważony również w kraju. Pierwszym bramkarzem Chievo będzie jednak, przynajmniej na początku, Stefano Sorrentino.

Będzie pan mu życzył jakiejś kontuzji?

Już ja się o to postaram, żeby nie uraz, ale wybór trenera spowodował, że to ja będę grał w pierwszym składzie! Nie będzie to takie łatwe, muszę pokazać od początku, co potrafię, i zdobyć sobie zaufanie nowych kolegów oraz przede wszystkim trenera. Taka jest kolejność rzeczy, ale sam fakt, że mam taką szansę, to już coś wielkiego. Chievo to drużyna, która będzie walczyć o utrzymanie w Serie A. Na bramkarzu spoczywać więc będzie wielka odpowiedzialność. Liczę na to, że będzie mi dane się sprawdzić i że się świetnie spiszę.