Najskuteczniejszy wiosną piłkarz ekstraklasy nazywa się Dawid Nowak. Gra w BOT GKS Bełchatów i od najmłodszych lat marzy o wielkiej karierze. W listopadzie, jeszcze przed 22. urodzinami, strzelił cztery gole Wiśle Płock. Teraz dorzucił trzy bramki zdobyte w spotkaniu Pucharu Ekstraklasy w meczu z ŁKS. I zrobiło się o nim głośno. Po niedzielnym meczu na stadionie Widzewa można śmiało powiedzieć, że marzenia drobnego chłopaka z Hrubieszowa zaczynają się spełniać
"Nie kibicowałem żadnej konkretnej drużynie, gdy byłem mały. Chciałem żeby wygrywały nasze zespoły w europejskich pucharach" - mówi „Dziennikowi” Nowak. Dorastał podziwiając występy Widzewa i Legii. Pierwszy z tych zespół już pogrążył, strzelając w niedzielę dwie piękne bramki. W następną spróbuje powtórzyć ten wyczyn w spotkaniu z warszawianami. "Jeśli tylko trener Lenczyk da mi szans i wystawi w podstawowej jedenastce" - mówi z wahaniem, co pokazuje, że o jakimkolwiek uderzeniu wody sodowej do głowy nie może być na razie mowy w jego przypadku.
"To dobrze ułożony, kulturalny, spokojny chłopak" - mówi dyrektor łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego Janusz Matusiak. "Odkąd tylko do nas przyszedł, zrobił na wszystkich wielkie wrażenie. Był taki nie za wysoki i nie błyszczał za bardzo umiejętnościami piłkarskimi. Unia Hrubieszów nawet nie chciała za niego żadnych pieniędzy, nie wiązano z nim tam żadnych nadziei" - wspomina dyrektor szkoły, w której uczył się jego syn Radek, w klasie razem z Pawłem Golańskim, Przemysławem Kaźmierczakiem i Rafałem Grzelakiem.
"To był niesamowity rocznik ten 1982. Pamiętam tych chłopców doskonale" - mówi „Dziennikowi” wychowawca tamtej klasy, trener Mirosław Westfal. Kolejnym rocznikiem, który prowadził był 1984, ten z Nowakiem. "Kiedy zaczynałem uczyć się w SMS-ie podpatrywałem po własnych zajęciach, treningi starszych roczników. Nawet w Bełchatowie nie przyznałem się Radkowi Matusiakowi, że podglądałem, jak drybluje już w szkole. Choć największe wrażenie robił na mnie wtedy Rafał Grzelak" - wspomina nowa gwiazda BOT GKS. Nowak nie lubi zresztą, gdy się go nazywa „gwiazdą”. "Po co używać takich wyrazów. Nie jestem żadną gwiazdą. Zagrałem dopiero kilka dobrych meczów" - dodaje skromnie.
"Dawid robił ogromne postępy" - wspomina Janusz Matusiak. "Po kilku miesiącach zobaczyliśmy, że charakteryzuje się ogromną piłkarską inteligencja. Na boisku dużo widzi, myśli. I robi wszystko, by osiągnąć sukces. Gdy na dworze było chłodniej, on zawsze zakładał kalesony, bał się przeziębić. Niektórzy koledzy śmiali się z niego, nazywali „kalesoniarzem”. Ale on nie chciał opuścić żadnego treningu. Przez te lata w SMS-ie miał tylko dwie nieobecności. I to jedną z powodu wezwania na komisję wojskową" - mówi dyrektor i z dumą podkreśla: "Bełchatów ma tylko korzyści ze współpracy z naszą szkołą. Świetnie gra tam przecież także Marcin Kowalczyk".
Rok temu BOT GKS wyłożył za Nowaka 300 tys. zł. ŁKS nie chciał go za darmo, choć SMS domagał się tylko zapisu o procencie następnego transferu. "Niektórzy nie mieli przekonania do Dawida, bo nie był wysoki" - mówi trener Westfal. "Ja sam wziąłem go kiedyś na turniej i nie dałem zagrać ani minuty, bo rywale wystawili samych byków do obrony. Niedługo później, z konieczności, zagrał we Francji, w Verdun. Zderzył się z ciemnoskórym 17-latkiem z Auxerre, kawał chłopa, 190 cm wzrostu. I co? Nasz Dawid wstał, a tamten nie mógł się pozbierać. Wtedy ostatecznie w niego uwierzyłem" - przyznaje Westfal.
Trener Orest Lenczyk przekonał się do Nowaka szybciej, bo już po jednym treningu. Gdyby nie kontuzje, błysnąłby znacznie wcześniej. "Najpierw pięta, potem bark i kolano. Pechowy był ten zeszły rok. Teraz będzie lepiej" - zapowiada napastnik BOT GKS. O Lenczyku opowiada, jak o bliskiej sobie osobie. "Jest jak wujek, albo nawet jak ojciec. Dużo uczy nas, młodych, często bierze na indywidualne rozmowy. Wie chyba wszystko i zawsze pomoże. Po moich pierwszych zajęciach też rozmawialiśmy, w bardzo osobisty sposób. Nie powiem o czym. To prywatne sprawy" - Nowak niemal się czerwieni.
23-latek z Bełchatowa nie chce też powiedzieć, kto jest dla niego wzorem w ekstraklasie. "Kiedyś podpatrywałem Radka na treningach, a jeszcze wcześniej Frankowskiego i Żurawskiego w telewizji. Teraz najlepszym napastnikiem jest chyba Chałbiński. Prowadzi przecież w tabeli strzelców. Ale moim idolem jest Eto'o" -śmieje się Nowak.
Powodów do zadowolenia ma nie tylko ze strzelonych bramek... W lutym dostał dwukrotną podwyżkę wynagrodzenia.