Tomaszewski nie spodziewał się ataku ze strony Laty, który w DZIENNIKU powiedział m.in.: "On należał do PRON-u. Robotników do roboty gonił, jak <Solidarność> powstała (...) Albo jak uciekł z bramki po dwóch szmatach w Montrealu, bo się podobno źle poczuł? Przecież przez niego nie mieliśmy złotego medalu. On teraz agentów w związku szuka. Chciałbym jego teczkę zobaczyć! Kto jadał z pierwszym sekretarzem Łodzi i korzystał z przywilejów?".

Reklama

"To jest cały Grzesio. Sam chciałbym sprawdzić swoją teczkę! Tylko nie wiem, jak to zrobić. Chyba wystąpię po nią jako poszkodowany. Czystym idiotyzmem jest, że w 1976 roku, w Montrealu, opuściłem bramkę, symulując. A jak on był takim wybitnym strzelcem, to mógł zdobyć jeszcze parę goli i wygralibyśmy złoty medal. Jednak jak Lato zwyciężał - to sam, a przegrywała - cała drużyna! Przykro mi, że tak dziwnie się zachowuje" -mówi "Faktowi" Tomaszewski.

Lato nie jest najlepszym kandydatem na prezesa PZPN. Zbyt często zagląda do kieliszka, nawet na ubiegłorocznym mundialu w Niemczech, gdzie był gościem reprezentacji, przyłapaliśmy go, jak rozlewał gorzałkę na imprezce związkowych działaczy. Klub, w którym kiedyś grał - Stal Mielec - jest zrujnowany, chociaż Lato wciąż jest w jego zarządzie. A gdy był senatorem RP, także nie było z niego wielkiego pożytku.

"O, przepraszam! Lato był najbardziej rozgadanym senatorem" - drwi "Tomek" i dodaje już na poważnie: "Chyba ani razu nie zabrał głosu w Senacie, więc jak ma prowadzić związkowe zebrania?! On tak pasuje na prezesa PZPN jak świnia do lotu w kosmos. W obyciu taki Listkiewicz czy Boniek to przy nim doktorzy honoris causa".

Reklama

Lato najbardziej podpadł Tomaszewskiemu po aresztowaniu Wita Ż., członka zarządu PZPN, podejrzanego o korupcję. Wtedy to były napastnik reprezentacji stwierdził, że jeden człowiek nie może świadczyć o całym zarządzie związku. "Tych czarnych owiec jest tam całe stado. Jednak popijając ciągle drinki, można tego nie dostrzegać. Lacie brakuje intelektu. Ja, będąc szefem etyki PZPN, usłyszałem, że jestem niemoralny i muszę zrezygnować. Bo jestem rozwodnikiem. I co z tego?! Przecież nie byłem szefem etyki w kółku różańcowym. A co do PRON-u, to nie wstydzę się, że należałem do tej organizacji. Przecież nie była tajna i wszyscy poza Grzegorzem o tym wiedzieli" - kończy Tomaszewski.