"Moi zawodnicy to profesjonaliści. Nie zlekceważą żadnego rywala" - zapewniał we wtorek trener Leo Beenhakker, ale kibicom trudno oprzeć się wrażeniu, że przyzwyczajonego do zachodnich standardów szkoleniowca kilka rzeczy w Polsce może nadal zaskoczyć. Zawodnicy zdają się rozumieć filozofię Holendra, każde jego słowo traktują bardzo poważnie, ale... pewne nawyki z ligowych boisk może być ciężko wyplenić.

Co o tym sądzi Żewłakow? "Myślę, że nie będzie z tym problemu. Trener Beenhakker narzucił reprezentacji Polski nie tylko własny styl gry, ale także myślenia. Doskonale wiemy, że w meczach z Azerbejdżanem i Armenią musimy zdobyć sześć punktów, aby obronić filozofię, którą wspólnie wybraliśmy. I nie zaprzepaścić tego, co z takim trudem wcześniej sobie wywalczyliśmy" - tłumaczy.

Doświadczony obrońca Olympiakosu Pireus chciałby, żeby w każdym meczu Polska narzucała rywalowi swój styl i prowadziła grę. "Od nas będzie zależał obraz tych meczów. Goście będą pewnie głównie przeszkadzać i czekać na kontry, a my będziemy atakować. Problem w tym, aby robić to ładnie i skutecznie, nie dać się wciągnąć w kopaninę" - mówi.

I dodaje, że od najbliższego meczu z Azerbejdżanem w jakimś stopniu będą też zależały losy kolejnego spotkania w eliminacjach do Euro 2008. "Jak nam dobrze pójdzie z Azerami, to nie powinno być żadnego problemu z odpowiednim przygotowaniem do rywalizacji z Armenią. Ale, żeby pokonać Azerów, to najpierw trzeba wymazać z pamięci wynik naszego meczu z nimi sprzed dwóch lat, czyli 8:0. Czasy się zmieniły. Czeka nas zupełnie inne spotkanie" - twierdzi nasz obrońca.

Pod jednym względem oba mecze będą jednak podobne: oczy wszystkich zwrócone będą na napastników. Od ich skuteczności zależy wynik. A ci mają ostatnio problemy w swoich klubach. "Uważam, że tym bardziej będą chcieli pokazać się z lepszej strony. Mają okazję udowodnić klubowym trenerom, że powinni na nich stawiać, że są w świetnej formie. Zgadzam się, że można się w pewien sposób obawiać o ich dyspozycję, ale ja wierzę, że będą naszym silnym punktem" - mówi z nadzieją Żewłakow.