Cała afera zaczęła się od artykułu DZIENNIKA, który poinformował, że Maciej Żurawski zamierza w sądzie bronić swojego - wykorzystanego przez Telekomunikację Polską SA - wizerunku. Szybko zareagował PZPN i przygotował kartę reprezentanta, którą mieli podpisać wszyscy kadrowicze. "Nie ma takiej możliwości. Domagają się od nas zbyt wiele" - mówił Żurawski.

Pytanie DZIENNIKA o rozmowy w sprawie karty reprezentanta wywołało największe zakłopotanie na konferencji prasowej reprezentacji Polski. Po kilkusekundowym wahaniu zdecydował się na nie odpowiedzieć kapitan Maciej Żurawski: "To są skomplikowane sprawy. Leo Beenhakker zabronił nam rozmawiać o tym z prasą" - powiedział.

Wiadomo, że do sprawy wmieszał się światowy związek zawodowy piłkarzy FIFPro, ściśle współpracujący z FIFA. Zrzesza on prawie 50 krajów na całym świecie. W niedzielę o godz. 18.40 wyląduje na Okęciu Theo van Seegelen, sekretarz generalny tej organizacji. Spotka się on z przedstawicielami TP SA i PZPN. W poniedziałek planowane jest też spotkanie z Leo Beenhakkerem i piłkarzami.

Selekcjoner poradzi zawodnikom i działaczom związkowym, co dalej robić z kontrowersyjną kartą. Jest dla wszystkich autorytetem, więc jeśli powie piłkarzom, że papier można podpisać, ci zrobią to w ciemno. To, że piłkarze na polecenie Beenhakkera nie chcą rozmawiać przed meczem o sprawie, jest oczywiste. Natomiast to, że chcą wespół z trenerem podjąć temat w poniedziałek, trudno zrozumieć. Już w środę czeka ich bowiem kolejne eliminacyjne spotkanie z Armenią. Wynika z tego, że przed sobotnim meczem nie mogą się dekoncentrować, a przed środowym mogą...