Dlaczego w bramce reprezentacji Polski powinien stanąć w sobotę Tomasz Kuszczak, a nie któryś z dwóch pozostałych bramkarzy?
Uważam, że jestem w niezłej dyspozycji i gram w świetnym klubie. Dlaczego więc nie miałbym bronić? Mam tylko nadzieję, że nie przeszkodzi mi kontuzja.

Jest poważna?
To jest uraz, który już trochę mi dokucza, nic nowego. Ja jednak w tym sezonie nie opuściłem żadnego treningu i nigdy nie zszedłem przed końcem zajęć. A że nie miałem też przerwy zimowej, to oznacza, że jestem na boisku non stop od siedmiu miesięcy. W Manchesterze mam dobrą opiekę, stałe zabiegi, ale czasu na dłuższy odpoczynek nie pozostaje zbyt dużo. Nie odpuszczę przecież meczu. Nawet gdyby noga odpadała, to bym ją sobie przywiązał. A mówiąc serio, cieszę się, że w Polsce jest wreszcie chwila czasu, by zrobić w Poznaniu badanie USG i upewnić się, że to nie jest nic poważnego.

W sobotę może pan usiąść na ławce albo trafić na trybuny...

Koledzy z Manchesteru byliby na pewno zdziwieni, gdybym był na trybunach, choć wiedzą, że w Polsce konkurencja jest bardzo mocna na mojej pozycji. Na ławce też już parę razy w życiu siedziałem, nawet dość długo. Liczę, że teraz tak się nie stanie, choć przecież cała nasza trójka prezentuje wysoką klasę.

A gdyby jednak trafił pan na trybuny? Będzie pan dalej przyjeżdżał na zgrupowania?

Spytajcie wtedy. Na razie nie wybieram się na trybuny.

Gra w pierwszym składzie Manchesteru United może panu pomóc? Wygrał pan rywalizację z van der Sarem?

Edwin jest ,moim zdaniem, najlepszym bramkarzem na świecie. Miałem trochę szczęścia, że wszedłem do bramki. A co będzie dalej? Cóż, on jest pod koniec swojej drogi, ja na jej początku. Na razie podpatruję go na treningu i staram się jak najwięcej skorzystać. Przecież ja we wtorek miałem dopiero 25. urodziny! Cała przyszłość przede mną. Chciałbym zostać bramkarzem numer jeden w Manchesterze, choć przecież jeszcze nie tak dawno nawet nie śmiałem marzyć, że zainteresuje się mną ktoś taki jak sir Alex Ferguson. To wielki autorytet, potrafi wprowadzić świetną atmosferę w drużynie. Naprawdę jesteśmy jak rodzina. Wszyscy rozmawiają ze sobą serdecznie bez względu na to, czy jest to Giggs, Rooney czy skromny facet z pralni.

Ferguson porównał pana do Petera Schmeichela.
To mój dawny idol, więc jest mi miło. Spotkałem się z nim kiedyś w Manchesterze, serdecznie sobie porozmawialiśmy.

Chodzi pan na piwo z Rooneyem lub innymi zawodnikami?

To się nie zdarza. Spędzamy ze sobą więcej czasu niż z rodziną, tak często trenujemy i gramy, więc jak jest wolne, to wolimy być wtedy z najbliższymi.