43-letniego Krzysztofa S. zatrzymano w czwartek rano i przewieziono do Wrocławia, gdzie będzie przesłuchiwany w związku ze śledztwem dotyczącym korupcji w polskim futbolu. Nie postawiono mu jeszcze zarzutów, ale Strejlau nie ma wątpliwości, że musiały być poważne powody do zatrzymania. "Gdyby miał być świadkiem, nie zostałby zatrzymany w domu i nie byłby przewieziony do Wrocławia" - uważa znany działacz.
"Nie pierwszy jednak raz zostałem nieprzyjemnie zaskoczony. To smutne, że nie można liczyć na uczciwość nawet sędziów międzynarodowych, choć oczywiście nie można wydawać wyroków na pana S., zanim uczyni to sąd. Boję się także, że to nie koniec serialu zatrzymań. Ta sprawa może jeszcze długo potrwać" - dodał Strejlau, który do końca 2006 roku był szefem polskich sędziów.
"On już pewnie nie posędziuje ani w kraju, ani za granicą, ale obawiam się, że ta sprawa może negatywnie wpłynąć na notowania pozostałych polskich arbitrów międzynarodowych. Współczuję im, ale może się zdarzyć, że będą cierpieć nie za swoje winy. UEFA i FIFA będą się baczniej przyglądać sędziom z Polski i mogą ograniczyć liczbę meczów przez nich prowadzonych" - stwierdził działacz.
Krzysztof S. jeszcze w ubiegłym tygodniu prowadził m.in. mecz ćwierćfinałowy Pucharu Polski Ruch Chorzów - Groclin Grodzisk Wlkp., a 3 marca, w pierwszej wiosennej kolejce ekstraklasy, sędziował spotkanie Wisły Płock z Lechem Poznań.
"To sensacja. Jestem porażony informacją o zatrzymaniu sędziego z najwyższej półki w Polsce, mającego wysokie notowania także w Europie" - mówi oburzony Andrzej Strejlau. Były szef Kolegium Sędziów PZPN jest zszokowany dzisiejszym zatrzymaniem wrocławskiej policji.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama