Dawno nie wychodził pan tak uśmiechnięty po meczu reprezentacji Polski. Zwycięstwo nad Armenią tak bardzo pana ucieszyło?
W ostatnich czasach tak często w tej kadrze nie występowałem, więc i powodów do zadowolenia wielu być nie mogło. A co do meczu z Armenią, to nie zagraliśmy jakiegoś bardzo dobrego spotkania, ale najważniejsze było zwycięstwo. Zrealizowaliśmy założony wcześniej plan. Sześć punktów w dwóch meczach – tak miało być i tak jest.
W Kielcach zagrał pan naprawdę nieźle. Forma zwyżkuje?
Nie ukrywam, że tak. Znów czułem radość z gry, a to jest naprawdę ważne. Po pobycie w Leverkusen i późniejszej zmianie barw klubowych różnie z tym bywało. Teraz jest tak, jak być powinno. Także dlatego, że nic mnie nie boli. A urazy nie zawsze mnie omijały.
W pierwszej połowie brał pan udział praktycznie we wszystkich akcjach ofensywnych. Leo Beenhakker polecił grać dużo skrzydłami?
Trener uczulał mnie i Kubę Błaszczykowskiego, żebyśmy często próbowali grać jeden na jeden. Przewidywał, że będziemy mieć trochę więcej miejsca na bokach, bo rywale zagęszczą środek i rzeczywiście tak było. Szkoda tylko, że nic nie wyszło z tych moich dośrodkowań, bo Maciek Żurawski nie zawsze za nimi nadążał.
A starsi zawodnicy nadążają w tej kadrze za młodymi, wynajdowanymi cały czas przez Leo Beenhakkera? Odnajduje się pan w tej nowej kadrze?
Dobrze się czuję wśród tej młodzieży, co mam jeszcze powiedzieć? Jest naprawdę fajnie. Mnie ten napór młodych absolutnie nie przeszkadza. Cieszę się, że Leo Beenhakker potrafi wynaleźć w polskiej lidze niezłych piłkarzy, a potem we właściwy sposób do nich dotrzeć. Umiejętność trafienia do głowy jest niesamowicie istotna.
Trafił też chyba do "starej gwardii”, która w meczu z Armenią pokazała się z bardzo dobrej strony. Pan, Michał Żewłakow, Maciej Żurawski, do tego jeszcze Jacek Bąk...
Nie ma żadnego podziału na młodych i starych, liczy się dobro zespołu. Przecież w Kielcach Radek Matusiak usiadł na ławce, co pokazuje, że nie ma zawodnika, który miałby abonament na granie. W następnym meczu może być tak, że ja będę rezerwowym i nie ma się tym co przejmować, ani zbyt długo nad tym zastanawiać. Trzeba ostro trenować i liczyć, że to spodoba się trenerowi. Jak dasz z siebie wszystko przed i w czasie meczu, to jesteś z siebie zadowolony, a wyniki same przychodzą.
W środę mógł pan też być zadowolony ze swojej współpracy z Michałem Żewłakowem. To dla pana najlepszy partner z lewej strony boiska?
Nasz współpraca układa się naprawdę bardzo dobrze, rozumiemy się bez słów. Znamy się od lat, obaj jesteśmy ułożonymi zawodnikami, występującymi w dobrych klubach. Jak tak dalej pójdzie, to pewnie często będziemy razem grali. Oby tak się stało.
Była realna szansa potwierdzić dobry występ bramką. Której zmarnowanej szansy bardziej pan żałuje?
Przy rzucie wolnym zastanawialiśmy się z Łukaszem Gargułą, który z nas ma strzelać. Zobaczyłem, że bramkarz stoi blisko środka bramki i liczyłem, że ruszy się za mur. Tymczasem trafić nad murem, było ciężko, więc zdecydowałem się na strzał w róg. Niestety bramkarz odbił piłkę... A co do tej drugiej sytuacji, to szansa rzeczywiście była, ale na tej nierównej murawie podskoczyła mi piłka tuż przed uderzeniem i poszła nad poprzeczką, w trybuny. Zdarza się.
To kiedy ostatnio czuł pan taką radość z gry?
Tak dobrze grało mi się w kadrze chyba przed mundialem. A taką radość gry to czułem ostatnio chyba jeszcze w Lidze Mistrzów.
Jednym z najlepszych polskich piłkarzy w meczu z Armenią był bez wątpienia Jacek Krzynówek. "Tak dobrze grało mi się w kadrze chyba przed mundialem. A taką radość gry to czułem ostatnio chyba jeszcze w Lidze Mistrzów" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM reprezentant Polski. I dodaje, że "stara gwardia" w kadrze trzyma się mocno.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama