Bramkarz Pogoni przeprowadził bezpardonowy atak na sędziego liniowego Krzysztofa Myrmusa: "Postąpiłem bardzo źle i zdaję sobie z tego sprawę" - mówi "Dziennikowi" Majdan. "Chyba przerasta mnie sytuacja w jakiej znalazła się Pogoń. Brak zrozumienia z kibicami, konflikt z miastem, i do tego nasza fatalna gra. Jak oglądam mecze Pogoni, to przyznam szczerze, że się straszliwie męczę. W związku z tym wszystkim jestem po prostu sfrustrowany. Dlatego gdy sędzia nie zauważył, że piłka ewidentnie wyszła za linię końcową nie wytrzymałem i do niego pobiegłem" - tłumaczy bramkarz.
"Zapewniam jednak, że nie użyłem w stosunku do arbitra jakiejkolwiek przemocy. Owszem padło kilka mocnych słów z mojej strony, ale ręce miałem cały czas przy sobie. Ktoś go popchnął, ale to nie byłem ja" - przekonuje Majdan.
Majdan nie uniknął po meczu męskiej rozmowy z nowym trenerem Bogusławem Baniakiem, który całą winę za porażkę zrzucił na bramkarza. Nie pomogły tłumaczenia, że golkiper zdążył wrócić między słupki. I słusznie, bo przecież piłka znalazła się w siatce.
Bramkarz nie ma zamiaru oskarżać sędziów o nieuczciwość, czy przekręt: "Arbiter po prostu popełnił poważny błąd. Dziś, by kręcić mecze trzeba być totalnym oszołomem. Przecież wszyscy są niesamowicie wyczuleni na korupcje. Sędziom zresztą teraz też jest znacznie ciężej i muszą pracować pod niesamowitą presją. Nigdy nie rzucałem zbyt pochopnie oskarżeń korupcyjnych. Nawet gdy Pogoń spadała do drugiej ligi, a arbitrzy co i rusz mylili się na naszą niekorzyść nie węszyłem spisku" - zapewnia nerwowy bramkarz.
W czwartek zbiera się Wydział Dyscypliny PZPN i Majdan zapewne nie uniknie surowej kary. Bardziej jednak niż uderzeniem po portfelu martwi się poważnym kryzysem w zespole: "To naprawdę nie jest drużyna na poziomie I ligi. Mówię to z ciężkim sercem, bo przecież jestem jej częścią, a nigdy nie byłem pierwszym do krytykowania kolegów" - broni się piłkarz.
"Pomysł, by zespół zbudować z młodych Brazylijczyków i kilku wychowanków zupełnie się nie sprawdził. Uważam, że utrzymanie pierwszej ligi w Szczecinie trzeba będzie traktować w kategorii cudu. Nie mówię, że nasi canarinhos zupełnie nie potrafią grać w piłkę, jest wśród nich kilka rodzynków, ale są zbyt młodzi i niedoświadczeni. Gdy cała drużyna gra źle, to i oni równają w dół" - krytykuje kolegów Majdan.
Doszło do tego, że władze miasta uznały, że zespół nie tylko nie reklamuje Szczecina, ale wręcz przynosi mu wstyd. Dlatego domaga się od Pogoni opłaty za dzierżawę stadionu. Co na to radny Majdan? "Mam wizję, aby pieniądze, które klub ma płacić miastu, a jest to 50 tysięcy, przeznaczyć na kontrakty dla dwóch polskich piłkarzy z kartami zawodniczymi na ręku. Czy to się uda, zobaczymy. Pogoń trzeba jednak ratować i nie dopuścić do tego, na co się już od jakiegoś czasu zapowiada – czyli, że któregoś dnia na nasz mecz nie przyjdzie ani jeden kibic" - mówi bramkarz.