Takiego chaosu jeszcze nie było. Jacob Burns podaje piłkę wprost do przeciwników, bo nie rozumie się z kolegami. Radosław Sobolewski miota się po boisku, bardziej szukając zwady, niż myśląc o grze. Konrad Gołoś biega wszędzie, tylko nie po lewym skrzydle, gdzie najlepiej się czuje. Do tego w ataku grają sami pomocnicy. Tak wygląda Wisła Kraków według Adama Nawałki. Biała Gwiazda idzie na dno. Nawet bramki nie potrafi strzelić.



Wszystkie pomysły Nawałki okazały się niewypałami. Najpierw wymyślił, że zrobi z Konrada Gołosia skrzydłowego. Wyszedł z tego wielki klops. "On nie nadaje się na bok pomocy. Brakuje mu dobrego dośrodkowania z lewej strony" - ocenia w rozmowie z "Faktem" były znakomity piłkarz Grzegorz Mielcarski.



Wisła nie strzela bramek, ale trener nie daje grać skutecznemu Branko Radovanoviciowi. Serb musi zdobywać gole w meczach rezerw. I robi to bardzo często. "Skoro nie udaje się innym trafiać do siatki, to na pewno warto postawić na Branko" - podpowiada "Mielcar". Trener woli jednak wystawić w pierwszej linii... pomocników.

Dlatego na boisku pojawiają się Jean Paulista, Marek Penksa czy Tomasz Dawidowski, którzy w tym sezonie strzelili łącznie trzy gole. Zrozpaczony Paweł Brożek już sam nie wie, jak ustawić się na boisku, aby dostać dobre podanie od kolegów.

Dziwna polityka kadrowa to zresztą specjalność Nawałki. Kilka lat temu szalony trener, a raczej zwykły niemota, odesłał do rezerw Tomasza Frankowskiego. Jednego z najskuteczniejszych zawodników w historii Białej Gwiazdy. Wtedy też oglądanie meczów Wisły stało się wielką katorgą dla kibiców. Robiąc z Nawałki trenera, prezes Bogusław Cupiał popełnił wielki błąd. Najwyższy czas, aby go naprawił. Wtedy być może na boisko wybiegną najlepsi, a Biała Gwiazda zacznie strzelać gole.