Polak nie gra w Palermo, więc zmiana szkoleniowca byłaby dla niego korzystna. A przy tym naturalna, bo przecież zespół Matusiaka w ostatnich 10 meczach zdobył tylko 12 punktów i szybko oddala się od miejsca w Lidze Mistrzów. "Niby tak, ale niekoniecznie we Włoszech" - mówi Matusiak.
"Według mnie Francesco Guidolin zostanie na stanowisku przynajmniej do końca sezonu. A co do mnie, to nie ma chyba znaczenia, kto będzie szkoleniowcem. Prędzej czy później dostanę też szansę od Guidolina i zagram w pierwszym składzie. Może już przeciwko Interowi, może przeciwko Parmie? Tylko ode mnie będzie zależało, czy wykorzystam okazję. Gdyby miał przyjść nowy trener, byłoby tak samo" - powiedział "Dziennikowi" Matusiak.
Co do trenera, to się nie pomylił. Prezes Maurizio Zamparini ogłosił, że nie będzie na razie podejmował żadnych drastycznych decyzji. "Jest u mnie coraz lepiej z językiem włoskim, nieźle się już rozumiem z kolegami z drużyny, aklimatyzacja przebiega więc dobrze. Dochodzę do wniosku, że każdy polski piłkarz wyjeżdżając za granicę musi stracić pół roku, żeby przyzwyczaić się do zupełnie innego świata. Także piłkarskiego. Dopiero z włoskiej perspektywy widzę, ile miejsca mają pomocnicy i napastnicy na polskich boiskach. Tam miniesz jednego przeciwnika i możesz strzelać lub biec z piłką na bramkę. Tu masz na plecach kolejnych dwóch
obrońców" - twierdzi napastnik Palermo.
Matusiak nie jest specjalnie przybity, ani załamany trudną sytuacją w Palermo. Tym bardziej, że na meczu jego drużyny był ostatnio Dariusz Dziekanowski.
"Asystent selekcjonera powiedział, żebym ciężko trenował, bo Leo Beenhakker o mnie nie zapomni. I jak będę w dobrej dyspozycji, dostanę szansę. Takie stwierdzenia podbudowują, ale wiem, że o miejsce w kadrze łatwo nie będzie. Widzę w jak dobrej formie jest ostatnio choćby Marek Saganowski, z którym kilka minut zagrałem w jednej drużynie jeszcze w ŁKS. On był wtedy gwiazdą, a ja juniorem" - śmieje się Matusiak.
Humor byłemu napastnikowi BOT GKS naprawdę dopisuje. Dlaczego? "Przecież nadal mam szansę na tytuł króla strzelców polskiej ekstraklasy. Na razie nikt mnie wyprzedził" - żartuje. "Wygrywają także chłopcy z Bełchatowa, co musi mnie cieszyć. Przez moment zastanawiałem się nawet, czy nie zrobiłem błędu z tym wyjazdem. I doszedłem do wniosku, że nie. Gdybym wyjechał za pół roku, musiałbym wtedy stracić trochę czasu. Teraz mam to już za sobą. Nie wiem, co zrobi po sezonie Łukasz Garguła, ani nie wiem, co miałbym mu doradzić. W końcu nie jest już juniorem, a Maciek Żurawski przyznaje na zgrupowaniach kadry, że za późno wyjechał z Polski. Cóż, każdy musi iść własną drogą. Ja swojego wyboru nie żałuję" - kończy Matusiak.