Powołanie pana do reprezentacji na mecze przeciwko Azerbejdżanowi i Armenii wydawało się oczywiste: w tych spotkaniach wszyscy spodziewają się więcej walki niż gry technicznej a pan...
A pan nie jest za dobrym technikiem, tak pan chciał powiedzieć? Cóż, mówiąc szczerze, nigdy nie uciekałem przed walką, lubię taki sposób gry. Tak jest też zresztą w angielskiej Championship, gdzie walka i wybieganie to podstawa.

Zostanie pan w Southampton na kolejny sezon?
Nie wiem, teraz wszystko się rozstrzyga. Mój menedżer jest we Francji, gdzie negocjuje jeszcze pewne sprawy z Troyes. Wszystko zależy jednak od Anglików, którzy do 8 czerwca muszą zdecydować, czy chcą mnie wykupić. W umowie mojego wypożyczenia jest wpisana suma odstępnego, bodaj 800 tysięcy funtów.

Mówiło się, że Southampton wykupi pana z Troyes tylko w przypadku awansu do Premiership. Tymczasem przegraliście półfinał play-off z Derby, które w poniedziałek wieczorem wygrało finał.
Wiele rzeczy się mówi, nie wszystkie słowa są zgodne z prawdą. Czekam teraz cały czas na telefon, czy coś się wyjaśniło, ale niech pan zobaczy -- nie dzwoni. To oczywiście żart, bo liczę, że zostanę w Southampton. Gram we wspaniałej lidze, w której kibice stwarzają świetną atmosferę, podoba mi się także miasto. Chciałbym więc tu zostać i powalczyć o awans za rok.

Powołanie dostał pan tuż przed meczami z Derby.

I wtedy tamte mecze były dla mnie najważniejsze, radość z powołania przyszła później.

Powołanie przyszło chociaż akurat wtedy nie strzelał pan bramek.

Bo nie mogłem, leczyłem przez pewien czas kontuzję. Na szczęście teraz jestem w naprawdę dobrej formie. Cieszę się, że będę mógł pokazać to w kadrze. Przez pierwsze pół sezonu, we Francji, w ogóle nie grałem i teraz mam naprawdę wiele sił.

Wcześniejsze pana epizody w reprezentacji nie trwały zbyt długo.
Teraz bym chciał zagościć w kadrze na dłużej, a nie tylko na te dwa mecze.

Wygląda na to, że może pan wyjść nawet w pierwszym składzie.

Cóż, przyjechałem tu, żeby grać. Mam 29 lat i na pewno chciałbym spróbować swoich sił w pierwszej drużynie.

W spotkaniu z Azerbejdżanem zagrał pan od 75. minuty i strzelił dwa gole. Ten rywal powinien więc dobrze się pan kojarzyć?
Niby tak, ale po tamtych dwóch bramkach trener Paweł Janas oddelegował mnie na trybuny w następnym spotkaniu, więc te wspomnienia aż tak miłe nie są. Może faktycznie lepiej było nie strzelać. Za kadencji tamtego selekcjonera, tak sobie myślałem.

Beenhakker może postawić na pana także dlatego, że inni napastnicy albo mniej ostatnio grali, albo leczyli kontuzje. W klubie na przykład zajął pan miejsce Grzegorza Rasiaka.
Tak to wygląda, ale przecież w Southampton gra dwóch napastników i pod koniec sezonu to do mnie dobierano tego drugiego. Nie było więc tak, że Grzesiek mniej grał właśnie przeze mnie. Poza tym reprezentacja to nie klub, tu trener może mieć inną wizję i trzeba to uszanować. Tym bardziej, że jestem tu pierwszy raz od roku, czyli od meczu z Danią. Można powiedzieć, że znów jestem debiutantem.

Upały we Wronkach nie przeszkadzają w dobrym przygotowaniu do meczów z Azerbejdżanem i Armenią?
Jest lato, więc musi być ciepło. W sumie dobrze, bo warunki są podobne do tych, jakie zastaniemy na Wschodzie. Nie ma sensu na nic narzekać, trzeba jechać i walczyć o zwycięstwo. Nikomu sześciu punktów zagwarantować nie mogę, ale na pewno o tyle powalczymy. Czekają nas dwa ciężkie mecze, ale nasz zespół udowadniał już, że chce się liczyć w tych eliminacjach.