Impreza rozpoczęła się w sobotę i trwała do późnych godzin nocnych. "Trochę daliśmy ognia, ale było się z czego cieszyć" - wspomina Piszczek. Następnego dnia cała ekipa uczestniczyła w uroczystej gali z okazji zakończenia rozgrywek Orange Ekstraklasy. Lubinianie odebrali złote medale. "Tu już było spokojniej. Powoli sączyliśmy drinki" - mówi napastnik Zagłębia.

Reklama

Piszczek nie miał kiedy odpocząć. W poniedziałek zespół po ponad ośmiogodzinnej podróży dotarł do Lubina. Tu czekali na nich kibice. Rozbawieni jak dzieci piłkarze oblewali swoich fanów strugami szampana. "Nigdy w życiu się tak nie cieszyłem. To cudowne uczucie" - przyznał szalejący z szampanem Piszczek.
"Zostań z nami! Zostań z nami" - skandowali kibice na cześć napastnika, który jest zawodnikiem berlińskiej Herthy i przez ostatnie dwa sezony był do Zagłębia jedynie wypożyczony. A Łukasz nie oszczędzał swych strun głosowych i mocno chrypiał.

Gdy gracze powrócili na stadion, napastnik Zagłębia chciał jak najszybciej pojechać do domu. "Marzę tylko o łóżku" - mówił. Nie dane mu było jednak porządnie się wyspać, bowiem właśnie wtedy dowiedział się od "Faktu", że ma zastąpić w kadrze napastnika Palermo. "Jadę do Wronek? To wspaniale. Gra w reprezentacji to wielki zaszczyt i stawię się na każde wezwanie trenera Beenhakkera. Nieważne, jak byłbym zmęczony" - cieszył się Piszczek.

Ze stadionu przed godziną 22.00 odwiozła go do domu jego dziewczyna, a sześć godzin później oboje znów pojawili się w tym samym miejscu. Dochodziła szósta, gdy pod siedzibę klubu podjechał kierownik drużyny Ryszard Bożyczko. To właśnie on odwoził piłkarza do Wronek. "Nic to, że jeszcze kleją mi się oczy. Pewnie, że chciałbym zagrać w podstawowym składzie. Nie będę jednak zawiedziony, gdy stanie się inaczej. Na dziś najważniejsze, że jestem w reprezentacji" - powiedział zawodnik, wsiadając do auta.

Reklama

Cztery godziny później trenował już z pozostałymi reprezentantami we Wronkach. Pod nieobecność Matusiaka, wobec ostatnich urazów Żurawskiego i tego, że Rasiak grywał rzadko, Piszczek może dostać nawet szansę, by nie tylko być w 25-osobowej kadrze, ale nawet po raz drugi w karierze wyjść na boisko. "Będę o to walczyć. Okazji nie zabraknie, bo każdy trening u Leo Beenhakkera jest jak mecz. Nie ma żadnego odpuszczania. Chcę pokazać się z jak najlepszej strony, a potem zobaczymy, co dalej" - mówi świeżo upieczony mistrz Polski.

Piszczek miał w najbliższych dniach pojechać do Berlina, by z Herthą wyjaśnić swoją przyszłość. "Zobaczymy, co będzie ze mną, ale Niemcy na pewno zrozumieją, że jadę na kadrę. Potem albo wezmą mnie z powrotem, albo wykupi mnie Zagłębie, które bardzo tego chce. A ja sam nie wiem, co byłoby dla mnie lepsze. Biję się z myślami" - mówi Piszczek.