Będzie gorąco podczas meczu z Azerbejdżanem?

Na pewno, tak na boisku, jak i na trybunach. Azerowie bardzo chcą się zrewanżować za ostatnie wysokie i bolesne dla nich porażki. Niesieni niesamowitym dopingiem zaczną robić mnóstwo zamieszania na boisku. To -- nikogo nie obrażając -- wariaci. Będą biegać w tę i z powrotem jak nakręceni. Jak zacznie im wychodzić, to na tym wirze mogą być naprawdę groźni.

Jak więc należy zagrać?

Przede wszystkim mądrze. Nie dać narzucić sobie ich chaotycznego stylu, nie wciągać się w bezsensowną bieganinę. Ważne też, by nie dać się sprowokować. Bo zarówno Azerowie, jak i Ormianie będą robić wszystko, żebyśmy nie skończyli meczu w jedenastu. Jestem pewien, że dojdzie do kilku mocnych słownych starć i wymiany kuksańców.

Pan jest pierwszy, do ewentualnej walki na pięści?

Nie jestem aniołkiem, ale wiem też, jakie to niesie konsekwencje. Boksu w Baku nie będzie, nie damy się sprowokować.

A na jakiej pozycji pan zagra? Był już pan środkowym obrońcą, defensywnym pomocnikiem, a w niedawnych meczach Szachtara był pan nawet ustawiany jako rozgrywający?
Zagram tam, gdzie mnie ustawi trener. Ostatnio najczęściej byłem jednak defensywnym pomocnikiem i naprawdę szło mi świetnie. Niedawno graliśmy dwa mecze z Dynamem Kijów. W lidze zremisowaliśmy 2:2, a ja strzeliłem pierwszego gola. W finale Pucharu Ukrainy niestety przegraliśmy 1:2. W obu tych spotkaniach byłem wybieranym najlepszym zawodnikiem meczu, a to chyba o czymś świadczy?

Wielkie rozczarowanie zapanowało w Doniecku, po porażce w finale?
Niestety ten sezon całkowicie przegraliśmy. Do końca zostały jeszcze dwie kolejki, ale mamy cztery punkty straty do Dynama, no i teraz ten puchar.

A jak wygląda pańska przyszłość w tej chwili? Czy odejście największej gwiazdy Szachtara -- Anatolija Tymoszczuka do Zenitu St. Petersburg oznacza, że zespół zostanie wyprzedany?
Na pewno nie. Właściciel w dalszym ciągu chce inwestować w futbol i latem pewnie dojdzie do nas 7-8 nowych piłkarzy. W zeszłym sezonie mieliśmy budżet transferowy w wysokości 100 milionów dolarów! W tym na pewno nie będzie mniejszy.

A pan nie obawia się letnich wzmocnień?
Czego mam się bać? Moja pozycja w Szachtarze jest bardzo mocna. Po odejściu Tymoszczuka, to ja się stałem ulubieńcem i idolem kibiców. Znalazłem się nawet w jedenastce wszech czasów Szachtara, która była wybierana z okazji 70-lecia klubu.

A nie ciągnie pana na Zachód?
Można coś zmieniać na siłę, ale mnie tu naprawdę szanują i jest mi na Ukrainie bardzo dobrze. Miałem swojego czasu propozycje z Anglii i Niemiec, ale wszystko kończyło się tylko na wstępnych rozmowach. Nigdy do żadnych konkretów nie doszło. W Szachtarze mam wciąż ważny kontrakt i chcę go wypełnić.

A bierze pan w ogóle pod uwagę w przyszłości powrót do polskiej ligi?
Szczerze mówiąc zupełnie nie. Taka opcje nie wchodzi w ogóle w rachubę.

Czy na Ukrainie sceptycznie patrzą na nasze przygotowania do Euro 2012, na te ciągłe kłótnie i kolejne komitety?
Powiem szczerze, że tam się w ogóle Euro na razie mało przejmują. A już o Polsce, to w ogóle nic się nie mówi. Ukraińcy wiedzą, że mają mnóstwo roboty do zrobienia, ale jestem przekonany, że sobie poradzą. Tam będzie jednak zupełnie inny styl zarządzania tym wszystkim. Wszystko jest w rękach Hrihorija Surkisa, który będzie po prostu wydawał polecenia.