Sam zainteresowany spokojnie jednak podchodzi do tych pochwalnych peanów. "Mówi się, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Dlatego poczekajmy do pierwszych spotkań o punkty. Wystarczy, że raz zagram gorzej i już nikt nie będzie dla mnie tak miły" - mówi "Faktowi" Kuba.

Ekswiślakowi wejście do drużyny ułatwia Ebi Smolarka. "Tłumaczy mi polecenia trenera Thomasa Dolla, pomaga zintegrować się z kolegami" - opowiada Błaszczykowski. "Inna sprawa, że nic by z tego nie było, gdy nie moja dobra forma. Wiadomo, że koledzy zupełnie inaczej patrzą na takiego nowego, który dużo wnosi do zespołu. Strzela bramki, asystuje" - dodaje.

Niemiecka prasa bulwarowa zdążyła jednak już wymyślić sobie konflikt między Polakami. "Nieźle się z Ebim uśmialiśmy, czytając te rewelacje. To wszystko oczywiście historia wyssana z palca, a pretekstem było zdjęcie, na którym trener Doll coś tam tłumaczy podczas treningu, a Ebi stoi po drugiej niż ja stronie. Więc tabloidy od razu wymyśliły, że Smolarek się na mnie pogniewał. Zupełna bzdura" - opowiada "Faktowi" Kuba.

Błaszczykowski na pewno nie może narzekać na kibiców żółto-czarnych. Już staje się ich idolem. Podczas meczu z Romą 40 tysięcy kibiców długo skandowało jego imię. Koszulki z numerem 16 i napisem "Kuba" w klubowym sklepie z pamiątkami sprzedają się coraz lepiej, chociaż kosztują prawie 70 euro. "Mojego nazwiska nikt tu nie umie wymówić. To dla Niemców karkołomne zadanie. Dlatego zdecydowałem się, żeby na koszulce było tylko moje imię" - tłumaczy.

Błaszczykowski na razie mieszka w hotelu w Dortmundzie i dopiero w październiku wprowadzi się do własnego mieszkania. "Na razie mało wychodzimy, bo mieszkam z moją dziewczyną, z hotelu. Całymi dniami trenuję, a potem jestem zbyt zmęczony. Może ze trzy razy jak dotąd byłem na mieście" - mówi Kuba. "Ale Dortmund nie umywa się do Krakowa, który jest jednym z najpiękniejszych miast na świecie. To tam zostawiłem swoje serce, i zawsze będę tam chętnie wracał" - kończy.