Piłkarze "Starej Damy" bardzo polubili swojego nowego trenera - Claudio Ranieriego. Poprzedni, Didier Deschamps, wymyślał jakieś głupie przykazania, zakazywał czytać gazet w szatni, karał nawet za niewkasaną koszulkę. A Ranieri to taki swój chłop, co i porozmawia na spokojnie, i na piwo zaprosi. Nawet Mauro Camoranesi, obrażający się wiecznie na cały świat, gra u niego bardzo dobrze.

Reklama

"Mam wielu znakomitych piłkarzy i trzeba z nimi dobrze się obchodzić. Jak w sobotę zdejmowałem z boiska Del Piero, to podał mi rękę i się uśmiechnął. Wstawiłem Vincenzo Iaquintę, który strzelił dwa gole. Nikt teraz nie ma do mnie pretensji" - cieszy się Ranieri.

Trzy gole Livorno strzelił David Trezeguet (głową, śródstopiem i piętą), który pod koniec ubiegłego sezonu żegnał się z Juve. W kiepskim stylu. Powiedział, że dostał "obraźliwą" ofertę przedłużenia kontraktu, więc po jednym z meczów wykonał obraźliwy gest w stronę trybuny z szefami Juve. "Kłóciłem się z kierownictwem, a nie z klubem. Klub kocham. Z wzajemnością" - powiedział Francuz.