Lech jest ostatnią polską drużyną walczącą w europejskich pucharach. Wcześniej, w trzeciej rundzie kwalifikacyjnej LE, z rozgrywek odpadły Ruch Chorzów, Jagiellonia Białystok i Wisła Kraków.

Reklama

Poznaniacy rywalizację rozpoczęli w eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale w walce o awans do czwartej rundy kwalifikacyjnej nie sprostali Sparcie Praga, przegrywając dwukrotnie po 0:1.

Na pociesznie mistrzom Polski pozostała walka o fazę grupową LE. Pierwszy krok w drodze do awansu poznaniacy uczynili przed tygodniem. Po bramce Manuela Arboledy pokonali na wyjeździe czołową drużynę Ukrainy, obecnego wicelidera ekstraklasy 1:0.

Lechici zaliczyli kilku słabszych występów u progu sezonu, ale po wygranej w Dniepropietrowsku najwyraźniej odzyskali pewność siebie. W ostatnią niedzielę w ligowym spotkaniu rozgromili Cracovię 5:0.

Szkoleniowiec Kolejorza Jacek Zieliński nie ukrywa, że zwycięstwo przed tygodniem w Dniepropietrowsku stawia jego zespół w lepszej sytuacji. Z drugiej strony wynik ten niczego nie przesądza.

Reklama



"Do przerwy prowadzimy 1:0, przed nami druga część tego dwumeczu. Aby myśleć o awansie, na pewno musimy zagrać co najmniej tak jak w Dniepropietrowsku, a może nawet lepiej. Niech to będzie mecz +na noże+, niech wyzwoli u piłkarzy wielką mobilizację, w sportowych kategoriach oczywiście" - przyznał trener podczas konferencji prasowej.

Reklama

Zieliński w rewanżowym meczu z Dnipro nie będzie mógł skorzystać z kilku graczy. Sławomir Peszko został zawieszony przez UEFA, Dimitrije Injac pauzuje za żółte kartki, a najlepszy ostatnio strzelec Kolejorza Artjoms Rudnevs będzie mógł zagrać dopiero od fazy grupowej. Z kolei Seweryn Gancarczyk i Bartosz Bosacki dopiero wznowili treningi po urazach i ich występ jest wykluczony.

Awans do fazy grupowej LE to także niemały zastrzyk finansowy dla klubu, choć zupełnie nieporównywalny z Ligą Mistrzów. Za awans poznański klub otrzyma 900 tys. euro. Do tego dochodzą profity z tytułu reklam, transmisji telewizyjnych czy sprzedaży biletów. Zieliński jednak zapewnia, że kwestia premii dla zawodników nie odgrywa większego znaczenia.

"Grając taki mecz, nie ma co mówić o pieniądzach. Są inne wartości do wygrania" - podkreślił Zieliński.

Czwartkowe spotkanie rozpocznie się o godz. 20.15. W kasach pozostało jeszcze ok. tysiąca biletów, ale na trybunach prawdopodobnie zasiądzie komplet - 13,5 tysiąca widzów. Organizatorzy spodziewają się też przyjazdu 70 kibiców z Ukrainy.