Staruchowicz podczas meczów Legii kieruje dopingiem. To on decyduje kiedy i co będą śpiewali kibice zasiadający na tzw. "Żylecie". "Staruch" już w przeszłości miał zakaz wchodzenia na obiekt przy Łazienkowskiej. Stało się tak po śmierci jednego z właścicieli klubu. Wtedy stadionowy "zapiewajło" nie potrafił uszanować ludzkiej tragedii i intonował niestosowne okrzyki.
Po tym incydencie władze Legii zapowiedziały, że nigdy więcej nie zostanie on wpuszczony na stadion. Jednak w swoim postanowieniu długo nie wytrwały. Zakaz został zawieszony, bo szefowie klubu nie chcieli kontynuować wojny ze swoimi kibicami, która prowadziła do niskiej frekwencji i złej atmosfery na trybunach podczas meczów Legii. Teraz ten zakaz został odwieszony.
Choć przez chwilę wydawało, że sprawa może być wyciszona. Na jednym z legijnych portali pojawił się komunikat: "Piotr Staruchowicz i Kuba Rzeźniczak w dniu dzisiejszym się spotkali i wyjaśnili wszystkie nieporozumienia. Obie strony stwierdziły, że działały w afekcie - jeden za dużo powiedział, a drugi nie był w stanie się powstrzymać od czynu, który nie powinien mieć miejsca".