PS: Długo trzeba było pana namawiać na pracę w Bełchatowie?
PAWEŁ JANAS: Tydzień. Prezes Szymczyk dwa razy przyjechał do Wronek, raz spotkaliśmy się Warszawie. Czuję się na siłach dobrze popracować, w lidze są trenerzy starsi ode mnie.
PS: Nie o wiek chodzi. Czy panu tak zwyczajnie, po ludzku, jeszcze się chce?
Przez ostatnie cztery miesiące siedziałem w domu, a w weekendy oglądałem wszystkie możliwe mecze w telewizji. Głównie naszą ligę, ale też angielską, francuską. Muszę wiedzieć, co się w piłce zmienia. Jakbym robił to samo, co w Legii w 1995 roku, to zostałbym w blokach i się nie liczył (...)
PS: Ostatnim, który grał w ćwierćfinale Ligi Mistrzów jest Paweł Janas. Sam pan mówi, że dziś co drugi kolega to menedżer. Nie mógł pan rozpuścić wici?
Ostatnim i pierwszym... Widzą panowie, tylu tych menedżerów wokół, ale ja swojego nie mam i nigdy nie miałem. Co do wielkich klubów, to nie chciałem się wpraszać. Poza tym lubię spokojne miasta.
>>>Legia: Dwa zagraniczne transfery na horyzoncie