Ekipa trenera Franciszka Smudy, która we wtorek zmierzy się na PGE Arenie Gdańsk z Niemcami, przyleciała samolotem czarterowym z Warszawy z Gdańska w sobotę i już na płycie lotniska, aby tylko nie mieć kontaktu z kibicami, przesiadła się do specjalnego autokaru - pisze "Fakt". Zawodnicy zakwaterowani zostali w pięciogwiazdkowym Hotelu Dwór Oliwski w Gdańsku, który jest jednym z wytypowanych centrów pobytowych podczas przyszłorocznych mistrzostw Europy. Na miejscu na ekipę czekali już prezes Grzegorz Lato i sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina.
Zgodnie z harmonogramem pobytu w Gdańsku w sobotę kadrowicze mieli zaplanowany trening na byłym stadionie Lechii, ale te zajęcia zostały odwołane. Zamiast nich piłkarze przeprowadzili rozruch na terenie hotelu. Taką decyzję miał podjąć sztab szkoleniowy reprezentacji, jednak prawdziwym powodem zmiany planów, o którym nikt nie chce oficjalnie mówić, było skąpstwo działaczy. Nie chcieli oni przystać na zapłacenie Miejskiemu Ośrodkowi Sportu i Rekreacji w Gdańsku 3 tysięcy złotych za wynajęcie boiska. Na to pieniędzy nie było, ale na puszczenie pustego reprezentacyjnego autokaru z Warszawy do Gdańska środki znalazły się.
Kolejnym niepożądanym elementem kadry są kibice. Na teren hotelu nie wpuszczone zostały bowiem dzieci, które chciały wziąć od zawodników autografy. Fani są widocznie tylko po to, aby zapłacić za Kartę Kibica RP oraz za bilety. Poza tym ich obecność przy reprezentacji nie jest mile widziana. Trzeba jednak przyznać, że wejściówki na mecz z Niemcami sprzedają się znakomicie. Dla polskich kibiców przeznaczono 37 tysięcy biletów (dla niemieckich fanów - 1500) i do soboty mogli je nabywać tylko członkowie Klubu Kibica. W wolnej sprzedaży pozostało wczoraj zaledwie około 1600 wejściówek.