"The Citizens" od 1968 roku czekają na tytuł mistrzowski. W tym sezonie zaczęli sezon rewelacyjnie - z dziewięciu spotkań wygrali osiem, a jedno zremisowali. Prowadzą w tabeli, z pięciopunktową przewagą nad Manchesterem United.
Po niedzielnym pogromie na Old Trafford trener gospodarzy Alex Ferguson powiedział, że to największa porażka w jego życiu, ale Mancini tonował hurraoptymistyczne nastroje we własnej ekipie. Jego zdaniem, United wciąż są o krok z przodu.
"Możemy to zmienić, jeśli zdobędziemy tytuł. Ale teraz oni wciąż są lepsi" - podkreślił.
City w niedzielę przerwali trwającą 18 miesięcy serię 37 meczów "Czerwonych Diabłów" bez porażki przed własną publicznością. Między czasie lokalny rywal sięgnął po 19. tytuł mistrza Anglii, co czyni z niego rekordzistę kraju.
W tym sezonie jednak w lidze dominuje przede wszystkim siła ataku Manchesteru City. Zespół Manciniego w dziewięciu meczach zdobył już 33 gole, a 22 z nich było dziełem tercetu Sergio Aguero (9), Edin Dżeko (8) i Mario Balotelli (5), których świetnie obsługuje podaniami David Silva.
Ferguson przyznał, że w niedzielne popołudnie ich strzeleckie popisy wynikały w dużej mierze z ryzyka, jakie gospodarze podjęli chcąc odwrócić losy meczu, kiedy dodatkowo grali w dziesiątkę.
"Przy stanie 1:3 nasi boczni obrońcy grali jak skrzydłowi, a skutek był taki, że w obronie było nas mniej niż atakujących rywali. To było samobójstwo, szaleństwo i skończyło się wysoką porażką. Ale nikt nam nie zarzuci, że nie próbowaliśmy odwrócić losów meczu. A czwarta bramka dla City nas pogrążyła" - wyjaśnił Ferguson.
Szkot przyznał, że rozmiary przegranej zrobiły wrażenie nie tylko na nim, ale i jego graczach. "W szatni panowała cisza i niedowierzanie. Piłkarzom trudno było to przyjąć do wiadomości. Teraz jestem ciekaw ich reakcji. Za tydzień się przekonamy, jaka będzie" - dodał.
Mancini podkreślił, że rozmiary wygranej nie mają wpływu na liczbę punktów dopisanych w tabeli, więc nie to było największą wartością zwycięstwa na Old Trafford. "Przypuszczam jednak, że rywale mogą nieco stracić pewności siebie, co dotąd było ich wielkim atutem. My z kolei zyskamy przekonanie, że idziemy właściwą drogą i stać nas na wielkie sukcesy" - powiedział.
W dywagacje na temat zdobycia tytułu mistrzowskiego w ogóle się nie angażował. "Sezon jest długi, a czołówka wyrównana. Przypuszczam, że cztery, może pięć drużyn długo będzie walczyć o główne trofeum" - zaznaczył Włoch.
Niedzielne spotkanie wciąż pozostaje w Anglii sportowym tematem numer jeden. Gazety piszą m.in. o "bolesnej lekcji", "sześciu ciosach City", "czarnym dniu Fergusona i jego drużyny", "niespotykanym poziomie coraz bardziej nieznośnych sąsiadów" oraz "upokorzeniu United" z jednej, a "wytwornym zwycięstwie City" z drugiej strony.
Według byłego selekcjonera reprezentacji Anglii Terry'ego Venablesa, kluczową rolę odegrał David Silva, którego nie potrafili powstrzymać zawodnicy United. "Jego aktywność, kreatywność były głównym źródłem skuteczności City. Grał i podawał tak szybko, i tak nieszablonowo jak nikt inny w Premier League" - ocenił Venables, który pochwalił ekipę Manciniego przede wszystkim za odwagę.
"Wysokie zwycięstwo to nagroda za to, że nawet na boisku największego rywala nie zmienili taktyki i postawili na frontalny atak. Tak, jakby byli pewni swej siły i tego, że wręcz zmiotą przeciwnika z boiska" - podkreślił.