Szkoleniowiec wpaja swoim zawodnikom, aby od początku zagrali zdecydowanie i agresywnie.

"Najważniejsza jest gra po stracie piłki. Wiem, że Włosi nie lubią, kiedy walczy się z nimi pressingiem. Dlatego będziemy próbowali grać tak samo jak z Niemcami - zdecydowanie i agresywnie" - mówił na czwartkowej konferencji prasowej Smuda.

Reklama

Mecz odbędzie się na nowo powstałym stadionie miejskim we Wrocławiu, który będzie jedną z aren na przyszłorocznych mistrzostwach Europy. To właśnie na tym obiekcie biało-czerwoni zagrają swoje ostatnie spotkanie na tym turnieju w fazie grupowej (wcześniejsze mecze będą w Warszawie).

"Na razie myślę o Stadionie Narodowym, bo tam odbędą się decydujące o awansie spotkania. Mam nadzieję, że tutaj będzie już tylko zabieg kosmetyczny i pewnie awansujemy do ćwierćfinału. Gramy towarzysko z dobrymi rywalami i nikt nie ma kompleksów. Jestem przekonany, że wiara w siebie będzie procentowała na Euro" - przyznał szkoleniowiec, który rozpracował najbliższych rywali.

"Co wieczór oglądamy mecze kwalifikacyjne Włochów i intensywnie je analizujemy. Napastnik Manchesteru City Mario Balloteli może być najlepszym zawodnikiem przyszłorocznego turnieju, ale z powodu jego nieobliczalności równie dobrze może być +czarną owcą+. Uważam, że Włosi mogą na Euro wystąpić w roli jednego z faworytów. Nasi najbliżsi przeciwnicy są bardzo mocni przy stałych fragmentach. Jednak my również zrobiliśmy postępy w tym elemencie. Szczególnie przy rzutach rożnach jesteśmy groźni, bo dobrze głową grają Damien Perquis, Marcin Wasilewski, Arkadiusz Głowacki czy Jakub Wawrzyniak" - ocenił Smuda.

Szkoleniowiec przyznał, że optymalnej dyspozycji swojego zespołu oczekuje w maju. Wówczas odbędzie się ostatnie zgrupowanie przed mistrzostwami Europy.

"Sto procent naszej formy będzie dopiero w maju. Poprawimy naszą grę ofensywną, aby była jeszcze szybsza. Teraz staramy się popracować nad niektórymi elementami taktycznymi. Mamy szybkich zawodników i chcemy wykorzystywać błędy rywali" - zaznaczył Smuda, dodając jednocześnie, że jego zespół nie jest jeszcze skompletowany.

Reklama

"Brakuje mi Sebastiena Boenischa. Ostatnio powiedział mi, że mógłby zagrać już w końcówce rundy jesiennej Bundesligi, ale boi się, że powtórzy błąd ze zbyt szybkim powrotem na boisko i uraz ponownie się odnowi. Dlatego zagra dopiero w styczniu" - wyjawił selekcjoner.

Oprócz lewego obrońcy Werderu Brema, do kadry mogą dołączyć kolejni napastnicy, którzy wzmocnią konkurencję dla Roberta Lewandowskiego.

"Liczę także na Artura Sobiecha oraz Irka Jelenia. Pod względem jakości naszych napastników nie jest źle, ale nie mamy ich zbyt wielu. Nie możemy mówić, że bez Roberta nie wygramy meczu. On gra regularnie w Borussii i na pewno będzie grał jeszcze lepiej. Jednak muszę mieć klasowych zmienników. Życzyłbym sobie, aby częściej w swoich klubach występowali Jeleń i Ludo Obraniak, bo oni mogą nam bardzo pomóc" - dodał Smuda.

Szkoleniowiec skomentował również nowe stroje, które z powodu zastąpienia godła narodowego logiem piłkarskiej reprezentacji, wywołały sporo kontrowersji.

"Logo podoba mi się od początku. Najważniejsze, że są biało-czerwone barwy, bo pamiętamy negatywne reakcje na granatowe stroje przed meczem z Belgią. Za miesiąc, dwa lub trzy, a może już za tydzień, kiedy +Alex+ przestanie o tym mówić, skończy się zamieszanie z koszulkami" - skomentował Smuda, odgryzając się tym samym Janowi Tomaszewskiemu, który podejrzany jest o współpracę ze służbami SB pod pseudonimem "Aleks". Wcześniej oskarżał selekcjonera o brak matury.

Szkoleniowiec poinformował, że przed wtorkowym spotkaniem z Węgrami w Poznaniu dokona wielu zmian w składzie. "Nawet kosztem porażki chcę wykorzystać fakt, że mam tutaj 22 zawodników i dlatego chciałbym sprawdzić zmienników" - zaznaczył.

Z drobnych urazów wyleczeni zostali Damien Perquis i Eguen Polanski. Bolesnej kontuzji wcześniej nabawił się Maciej Rybus, ale w czwartek już trenował.