Z piłkarzem rozmawiał "Super Express". Okazało się, że dzień po przegranym 1:5 meczu z Polską Della Valle o godzinie 9 rano zameldował się w pracy. - Po meczu jeszcze poszliśmy razem coś zjeść, trochę poświętowaliśmy (śmiech), ale pracować trzeba - relacjonował piłkarz.
Pytany o zarobki, zestawił się z przywołanym przez gazetę Jakubem Błaszczykowskim, który w klubie zarabia 400 tysięcy euro miesięcznie. - A to szczęściarz! Ja zarabiam jedną dziesiątą tego, co on, ale nie w miesiąc, tylko w rok - odpowiedział ze śmiechem.
Co więcej przyznał, że by zagrać w meczu reprezentacji, zawsze musi najpierw zapytać o zgodę swojego szefa. Co do treningów, to piłkarze San Marino spotykają się codziennie po pracy - szkolenie swych umiejętności zaczynają około godziny 19-19:30.
Alessandro Della Valle był szczerze ucieszony wyrazami sympatii ze strony polskich fanów, którzy już organizują mu fankluby na Facebooku, a nawet zgłosili jego kandydaturę do Złotej Piłki. - Powiem ci szczerze, że jestem trochę w tyle, jeśli chodzi o Internet i te wszystkie sprawy. Nie ma mnie nawet na Facebooku!" - wyznał. A Polakom życzył, by mimo wszystko udało im się pojechać na mundial do Brazylii.