Zna pan ulubioną ostatnio przyśpiewkę kibiców Lecha?
Pewnie, że tak. "Franek Smuda gdzie te cuda?” Wszędzie gdzieś tam się znajdzie grupka kibiców, która podpuszcza resztę. Powiedziałem przed sezonem, że idziemy na mistrza i już mnie próbują rozliczać. A co miałem powiedzieć, że gramy o utrzymanie? Każda drużyna przed sezonem ma szansę na mistrzostwo.

Reklama

Ale teraz Lech ma raczej marne...
Jesteśmy na trzecim miejscu. Możemy jeszcze wyprzedzić Legię, jest o co walczyć. Sporo fajnych meczów już wygraliśmy i będziemy wygrywać następne. Naprawdę ta drużyna robi stałe postępy.

Wiosną powinniście mieć mocniejszy skład. Wraca cała grupa konuzjowanych zawodników. Mają też przyjść Frankowski, Arboleda, Bandrowski, Peszko...
Chciałbym tych chłopków. Ale czy uda się te wszystkie transfery załatwić tego nie wiem. Jestem po rozmowach z Tomkiem Frankowskim. Wszystko ustaliliśmy. Wierzę, że "Kotek”, jak go zawsze nazywałem, nie stracił nosa do goli. Widziałem go w kilku meczach towarzyskich. Cały czas jest ruchliwy, sprytny. Oj, w polskiej lidze to on jeszcze może długo grać.

A co z Peszko i Arboledą?
Wisłą Płock i Zagłębie Lubin nie chcą ich puścić przed końcem sezonu i to jest ich wielki błąd. Z niewolników nie ma pracowników. Niech prezesi tych klubów nie wierzą, że oni im coś do czerwca pomogą, jeśli w głowie mają Lecha. Nie nadstawią nogi, nie zaryzykują kontuzji, nie dadzą z siebie wszystkiego. To będzie tkwić w ich podświadomości. Arboleda powiedział mi, że do Zagłębia to on już nie wróci. Podobno biją się tam między sobą czy coś takiego.

Dlaczego nie udało się panu przekonać do Lecha innego swojego byłego zawodnika –Mirosława Szymkowiaka?
Jak on już się zmusi do gry to tylko w Widzewie obok swojego domu. I co mi z tego, że przekonam chłopaka do Lecha? Musiałbym wtedy wziąć odpowiedzialność za niego. Udowadniać, że się nadaje, że jemu będzie się chciało. Jak z jajkiem się obchodzić. I jak to się ma do mojego systemu, w którym wszyscy muszą zapieprzać?

Zbiera pan starych repów, a zawsze słynął pan z umiejętności wynalezienia jakiejś prawdziwej perełki...
Mam taki brylancik i już go szykuję. Peruwiańczyk Cueto ma 17 lat i jest gówniarz tak bezczelny na boisku jakby był dziesięć lat starszy. Ma kapitalną lewą nogę. Pytanie tylko czy wytrzyma okres przygotowawczy.

Zawodnicy często narzekają na pana zimowe metody przygotowań. Nie za bardzo daje im pan w kość?
Nikt nie płacze z powodu moich przygotowań, raczej z własnej słabości.

Reklama

Wtajemniczeni mają bardzo wiele do powiedzenia na temat pana relacji z legendą klubu Piotrem Reissem. Podobno nie zawsze były one dobre. Jak między wami było źle, Lech przegrywał...
Niech pan nie wierzy w takie bzdury. Zawsze puszcza się trochę kitu jak coś nie idzie. Mnie to w ogóle nie dotyka. Powiem tak. Dla mnie wszyscy zawodnicy to pupilki, ale na boisku nie mam faworytów i świętości. Nawet księdzu bym dał pałą i za łeb wyrzucił jakby nie dawał z siebie wszystkiego.

Nie spotkał się pan w swojej długiej karierze z sytuacją, w której zawodnicy grają przeciwko trenerowi?
Kiedyś rządzili piłkarze. To prawda. Ale te czasy już minęły. Jest tak duże bezrobocie wśród piłkarzy, że muszą zachowywać się jak profesjonaliści. Mają za duże ryzyko trafienia na bruk. W Niemczech są setki bezrobotnych graczy.

Jan Urban i Czesław Michniewicz byli już zapraszani na zgrupowania reprezentacji Leo Beenhakkera. Nie jest pan zazdrosny?
Mnie Beenhakker nigdy nie zaprosi. Chyba za stary jestem. Zresztą nie narzekam. On mnie unika, a ja jego i nie jest mi z tym źle. Był parę razy u nas na meczu, ale jakoś nie chciał pogadać, choć znam kilka języków. Holender słusznie uważa się za mistrza świata. Tyle, że ja mam zwyczaj padać na kolana tylko w kościele.

Ma pan mocną pozycję w Lechu, czy zwolnią pana po ewentualnych porażkach?
Chyba mocną. Przed świętami dostałem propozycję pracy z Erzgebirge Aue i poproszono mnie abym z niej nie korzystał. Ja tu mam jeszcze konkretną robotę do wykonania. Też chciałem zostać.

Ale już na ofertę z Los Angeles Galaxy to by się pan skusił...
Jeden się już skusił. Ale ja bym się nie dał nabrać. Zresztą wiele lat temu już tam grałem w Los Angeles Aztecs. Piłka w Ameryce to jest operetka a nie futbol. Zawsze tak było i zawsze będzie.