Udowodnił to mecz Legii w Grodzisku Wielkopolskim. Jeszcze kilka dni temu trener Jan Urban i jego zawodnicy zapowiadali walkę o mistrzostwo aż do ostatniej kolejki. Okazało się jednak, że to tylko puste słowa. Po raz kolejny słabość warszawskiej drużyny obnażyła klub z malutkiego Grodziska Wielkopolskiego. Groclin wygrał tylko 1:0, ale tak naprawdę wynik powinien być dużo wyższy.
Nic nie dał Urbanowi "odważny" pomysł wystawienia w podstawowej jedenastce dwóch napastników. Teraz już wiemy, dlaczego lubiący ofensywny futbol szkoleniowiec, uparcie wystawa tylko jednego atakującego. Prawda jest bowiem taka, że w Legii nie ma napastnika prezentującego pierwszoligowy poziom. Duet Chinyama - Grzelak przez cały mecz nie oddał ani jednego celnego strzału!
Dawne piłkarskie sławy obecne na trybunie VIP takie, jak Dariusz Dziekanowski czy Henryk Kasperczak, nie kryli zdumienia na widok nieporadności legionistów. "To zaskakujące, że Legia w ogóle nie stwarza sobie groźnych sytuacji pod bramką Groclinu. Gospodarze zasługują za to na pochwały, bo w stosunku do tego, jak grali kiedyś, zrobili duże postępy" - powiedział "Dziennikowi" Kasperczak.
Wątpliwe wydaje się również, by Dziekanowski polecił Leo Beenhakkerowi któregoś z legionistów. Pomysł z nadaniem Rogerowi polskiego obywatelstwa wydaje się chybiony. Przecież na tej pozycji może grać Piotr Rocki, który w sobotę był piłkarzem o dwie klasy lepszym od Brazylijczyka. Gdyby Rocki, Radosław Majewski i Adrian Sikora zachowali pod bramką Jana Muchy więcej zimnej krwi, to mecz zakończyłby się pogromem Legii. Warszawianom pomogło też szczęście, kiedy po strzałach Sikory i Rockiego piłka trafiała w słupek, a po uderzeniu Majewskiego w poprzeczkę.
Bramka na wagę zwycięstwa padła dopiero w 52. minucie spotkania. Rocki przejął piłkę na dziesiątym metrze, efektownym zwodem położył na ziemię Tomasza Kiełbowicza i mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Muchę.
Choć mecz stał naprawdę na wysokim poziomie, to jeszcze ciekawiej było na pomeczowej konferencji prasowej, gdzie zaprezentowano ubiegłoroczne badania serca napastnika Legii Takesure Chinyamy. Klubowy lekarz Dyskobolii Jacek Jaroszewski zaprezentował dziennikarzom wyniki badań reprezentanta Zimbabwe. "Trzej niezależni kardiolodzy orzekli, że Chinyama nie może wyczynowo uprawiać sportu. Postanowiliśmy poszerzyć diagnostykę, bo specjaliści zaznaczyli, że takie zmiany mogą wystąpić także u zdrowego człowieka. Zaplanowaliśmy badania w Instytucie Medycyny Tropikalnej w Poznaniu, ale napastnik i jego menedżer niespodziewanie zniknęli" - opowiadał Jaroszewski.
Głos w dyskusji zabrał także właściciel klubu z Wielkopolski, Zbigniew Drzymała. "Miałem wielki sentyment do tego zawodnika, byłem nawet na zgrupowaniu, podczas którego debiutował w drużynie. Jego kariera w Grodzisku szybko się rozkręcała, ale postanowiłem z niego zrezygnować. Każdy prezes powinien ocenić, czy ważniejsze jest dla niego miejsce w tabeli, czy zdrowie i życie zawodnika" - apelował Drzymała.