Po karnej degradacji z ekstraklasy działacze klubu postanowili utrzymać cały zespół i po roku banicji ponownie zameldować się w I lidze. Piłkarze otrzymali podwyżki wynoszące średnio 30?40 procent. Dzięki temu "Sobi" mógł spokojnie kopać piłeczkę nad morzem i patrzeć, jak co miesiąc regularnie wpada mu na konto ponad 10 tysięcy złotych.
Jednak w rundzie wiosennej Arce, która miała być murowanym kandydatem do awansu, idzie jak po grudzie i Sobieraja ruszyło sumienie. Piłkarz sam przyszedł do klubu i złożył na piśmie propozycję obniżenia mu pensji właśnie o podwyżkę, którą otrzymał przed sezonem. Na tym nie koniec. "Sobi" mógł bezproblemowo grać i cieszyć się rodzinnym życiem w Gdyni do 2010 roku, bo do tego czasu podpisał kontrakt z żółto-niebieskimi. Krzysiek oświadczył jednak bez ogródek, że jeśli Arka nie awansuje do ekstraklasy i działacze zaplanują rozwiązać tę umowę, nie będzie protestował.
Jak widać piłkarze to nie zawsze osoby, które nastawione są tylko na duże pieniądze i wydrenowanie klubowej kasy do ostatniej złotówki - podsumowuje "Fakt".