Beenhakker nie uważa, by Kuszczakowi należało się miejsce w bramce tylko za to, że jest piłkarzem najlepszego klubu świata Manchesteru United. Jednak bramkarz myśli inaczej. Uważa się za najlepszego golkipera w Polsce i nawet specjalnie tego nie kryje, choć publicznie nigdy nie powiedział złego słowa na Beenhakkera - pisze "Fakt".

Reklama

Zdarzyła mu się jednak krytyka pod adresem asystentów Holendra. Najbardziej oberwało się Fransowi Hoekowi, którego Kuszczak jeszcze w czasie Euro 2008 oskarżył o to, że trener bramkarzy nie dał mu tyle wolnego, ile potrzebował po ciężkim sezonie.

Tymczasem Hoek i ludzie ze sztabu szkoleniowego są mocno zdziwieni słowami Kuszczaka. Dlaczego? Bo bramkarz United dostał kilka dni wolnego, kiedy o to poprosił. Mógł wtedy korzystać do woli ze wszystkich dobrodziejstw bazy treningowej biało-czerwonych: siłowni, basenów, jacuzzi. Nie trenował z takimi obciążeniami jak Łukasz Fabiański i Boruc, toteż Hoek zapowiedział mu w rozmowie w cztery oczy, że będzie bramkarzem numer trzy. Tomek przyjął taki scenariusz, a zaraz potem... doznał kontuzji pleców.

Uraz nie mógł być udawany - potwierdziły go szczegółowe badania lekarskie. Jednak niesmak, podsycony późniejszymi ostrymi słowami Kuszczaka, pozostał.

Dlatego w kwalifikacjach do mundialu sytuacja w bramce reprezentacji Polski zmieni się. Numerem jeden pozostanie Boruc. To nie podlega dyskusji. Numerem dwa będzie Fabiański, którego czeka teraz najważniejszy obóz przygotowawczy w karierze. 22-letni Polak staje do walki z Manuelem Almunią o miejsce w bramce Arsenalu Londyn. Arsene Wenger zapowiedział, że ich szanse na bronienie, mimo kapitalnego poprzedniego sezonu Hiszpana, wynoszą 50 do 50. Jeśli Fabiańskiemu udałoby się przebić do podstawowego składu Kanonierów, on i Boruc znaleźliby się poza zasięgiem pozostałych polskich bramkarzy.

Kuszczaka, który do tej pory był trzecim golkiperem, zastąpi ktoś z polskiej ligi. Kandydatów jest kilku: Sebastian Przyrowski, Mariusz Pawełek i Wojciech Kowalewski. Ale rola tego trzeciego nie ma akurat większego znaczenia.

"Numerem jeden jest Artur Boruc. Ale, uwierzcie mi, pomiędzy nim, a innymi bramkarzami, nie ma aż tak wielkiego dystansu, jak niektórym się wydaje. Jestem pewny, że gdyby coś stało się Arturowi, mamy godnych zastępców, którzy na pewno nie obniżyliby jakości zespołu" - przekonuje trener bramkarzy w kadrze Andrzej Dawidziuk.