Klamka zapadła. Obowiązujący do czerwca 2009 roku kontrakt "Kwinty" został już rozwiązany. Zanosiło się na to zresztą od dłuższego czasu. Jednak wcale nie zdecydowały słabe umiejętności zawodnika. To on sam chciał wyjechać, tłumacząc się chorobą ojca.

Reklama

"W Peru najważniejsza jest rodzina. Ja jestem najstarszym synem i na mnie spada opieka nad ojcem" - opowiada "Faktowi" Quinteros. Przy tym zarzeka się, że tylko ta sprawa miała wpływ na jego ostateczne rozstanie z Polską. Teraz zagra w Alianzie Lima - klubie, którego jest wychowankiem. "I będę tam zarabiać pięć razy mniej niż w Polsce. Dlatego proszę nie doszukiwać się drugiego dna w tym rozstaniu" - dodaje.

"Kwinto" - jak nazwali go poznańscy kibice - w sobotę odlatuje do ojczyzny. Przez dwa lata poznański klub wydał na niego ponad 700 tysięcy dolarów. Doświadczony pomocnik kosztował bowiem 250 tysięcy dolarów. A przez okres gry w stolicy Wielkopolski zarobił blisko pół miliona zielonych (pensja miesięczna - 20 tysięcy). Zagrał w 41 meczach i strzelił 10 goli. Każde trafienie można zatem wycenić na 70 tysięcy dolarów.

Opłacało się? "Opłacało, bo na polskie boiska rzadko trafiają piłkarze o takich umiejętnościach" - przekonuje trener Lecha Franciszek Smuda. Franz ma wielki sentyment do Peruwiańczyka, bo był to jego pierwszy

transfer po objęciu zespołu latem 2006 roku. "Do dzisiaj nie zapomnę, jak pięć minut przed zamknięciem okienka transferowego zatwierdzaliśmy go do gry" - śmieje się dyrektor sportowy klubu Marek Pogorzelczyk. "Moim zdaniem, Henry trochę za rzadko wykorzystywal swój wielki potencjał. Można było z niego trochę więcej wycisnąć" - dodaje.

Rzeczywiście, szyki pokrzyżowała kontuzja z wiosny ubiegłego roku. Wówczas po starciu z rywalem nie wytrzymało kolano piłkarza i musiał poddać się zabiegowi. Po powrocie przez długie miesiące nie przypominał tego błyskotliwego zawodnika z początku przygody z polską ligą. Dopiero w końcówce ostatniego sezonu odzyskał dobrą formę.

Jest jednak rzecz, której kibice na pewno nie zapomną po jego wyjeździe do ojczyzny. Chodzi o przepiękne bramki, z których słynie. To z pewnością jego wizytówka. "Nie ma w Polsce piłkarza z takim uderzeniem, jak on" - chwali Smuda. Gol przeciwko ŁKS z jesieni 2006 został uznany najpiękniejszym w całym roku w polskiej lidze. Wówczas po dośrodkowaniu z prawej strony uderzył z woleja, składając się do piłki w ekwilibrystyczny sposób. "To był gol palce lizać!" - mówi Franz. Potem jeszcze kilka razy zachwycał pięknymi trafieniami.

Co ważne, w Poznaniu będzie miał jednak go kto zastąpić. W roli ofensywnego pomocnika zagra w tym sezonie Semir Stilić. Ma jeden niezaprzeczalny atut w porównaniu do "Kwinty" - jest dużo młodszy...