"To sygnał dla mnie, że solidnie przepracowałem te dwa lata w Manchesterze i ogromne wyróżnienie ze strony trenera Alexa Fergusona" – mówi "Faktowi" Kuszczak, który trafił do United w 2006 r., a w ostatnim sezonie wystąpił w 16 meczach, m.in. w Lidze Mistrzów.
Przedłużenie kontraktu duży dowód zaufania?
Tomasz Kuszczak: Na pewno. To dla mnie znak, że wykonuję dobrą robotę i potwierdzenie, że warto na mnie stawiać. Teraz muszę tylko zacząć częściej grać. Nie po to jednak przedłużano ze mną umowę, bym siedział na ławce.
Podpisanie umowy poprzedzone było długimi negocjacjami?
Nie chciałbym zagłębiać się w szczegóły, ale zawsze prowadzi się negocjacje przed podpisaniem umowy. W moim przypadku związane to było głównie ze stroną finansową nowego kontraktu i nie ukrywam, że jestem bardzo zadowolony z porozumienia.
W ostatnim meczu z Liverpoolem nie popisał się Edwin van der Sar. To szansa na wskoczenie do składu?
Nie chcę oceniać występu Edwina. Faktem jest, że mecz przegraliśmy i to w nie najlepszym stylu. Nie ukrywam, że widzę w tym jakąś szansę, ale to nie ja decyduję. W Manchesterze takie decyzje podejmuje tylko jedna osoba, i jest nią oczywiście sir Ferguson.
Angielska prasa pisała, że po meczu z Liverpoolem Ferguson zrobił awanturę.
Oj, dostało nam się wszystkim, dostało! Ale bywało gorzej. Pogadanka trenera po spotkaniu z Liverpoolem na pewno nie przejdzie do historii. Wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że zagraliśmy słabo. W takim zespole jak nasz trzeba wygrywać w każdym meczu.
Manchester zaczął ten sezon kiepsko.
W poprzednim też nie zanotowaliśmy jakiegoś porywającego startu. Na samym początku zaliczyliśmy kilka remisów i trzeba było gonić rywali. Jak to się jednak skończyło, wszyscy pamiętają. Mamy świetny zespół i... zwycięstwa zaraz przyjdą.
Z utęsknieniem czeka pan na powrót do zdrowia Cristiano Ronaldo?
Szczerze? Nie. Z utęsknieniem to można czekać na powrót do domu albo na ukochaną, ale na kolegę z zespołu? Bez przesady. Oczywiście wszyscy wiemy, ile Ronaldo znaczy dla zespołu, ale nie przesadzajmy z tą tęsknotą.
W środę zaczyna się Liga Mistrzów. W zeszłym sezonie często grał pan w fazie grupowej.
Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie. Wcale jednak nie uważam, że mecze w Lidze Mistrzów są trudniejsze od tych w Premier League. Wszyscy w klubie życzą sobie, żebyśmy obronili Puchar Europy. Nie oznacza to, że odpuścimy mistrzostwo Anglii!
Pewnie szczególnie chciałby pan wystąpić przeciwko Celticowi i Arturowi Borucowi?
Na pewno dla kibiców byłoby to specjalne wydarzenie. Pojedynek dwóch polskich bramkarzy. Zapewniam jednak wszystkich, że gdybym zagrał, potraktowałbym ten mecz jak każdy inny.
Czeka pan na powołanie do reprezentacji na mecze z Czechami i Słowacją?
Zawsze chciałem grać w reprezentacji i jeżeli tylko powołanie przyjdzie, to się natychmiast stawię o wyznaczonej porze, w wyznaczonym miejscu. Nieważne, czy to zaproszenie przyjdzie teraz czy później. Wygląda jednak na to, że będę musiał poczekać na lepsze czasy...
Podtrzymuje pan słowa, że pańska kontuzja przed Euro 2008 jest winą trenera Hoeka?
Nie żałuję niczego w życiu, i nie żałuję tamtych słów. Tak naprawdę mogłem wypowiedzieć się znacznie ostrzej... Oczywiście, że je podtrzymuję.