Klub może na tym wyjść jak Zabłocki na mydle, bo pomocnik z Bełchatowa już odmierza czas do grudnia, kiedy będzie mógł podpisać kontrakt z nowym klubem, a pół roku później jego umowa z Bełchatowem definitywnie wygaśnie.

Pierwszy, lutowy spór między Wisłą Kraków a Bełchatowem toczył się wokół zapisu (jego braku) o sumie odstępnego w przypadku transferu Garguły.

Reklama

"PZPN zajął się tą sprawą na mój wniosek. Menedżer Garguły, Radosław Osuch, z którym nawiązaliśmy kontakt, był święcie przekonany, że Łukasz nie ma w kontrakcie wpisanej sumy odstępnego" – mówi dyrektor sportowy Wisły Kraków, Jacek Bednarz i wyjaśnia: "Okazało się jednak, że taki zapis nie tylko był, ale na dodatek ktoś tę kwotę wziął z Księżyca".

Tym tajemniczym „kimś” był ówczesny prezes GKS, Jerzy Ożóg. Po wywalczeniu przez zespół wicemistrzostwa kraju, Ożóg sporządził aneks do umowy Garguły. Kwota, o jaką Łukaszowi podwyższono zarobki, tak zaszumiała mu w głowie, że feralnego zapisu nawet nie dostrzegł.

Reklama

"Liczyłem jednak, że po sezonie kluby jakoś się dogadają i już w sierpniu zagram z Wisłą o awans do Ligi Mistrzów" – mówi DZIENNIKOWI zawiedziony Garguła.

W maju dyrektor sportowy Wisły Jacek Bednarz wykonał drugie podejście. Telefonicznie zaproponował za Łukasza 350 tysięcy euro. Umówił się z dyrektorem sportowym GKS na spotkanie w Bełchatowie, po czym je... odwołał.

"Mogliśmy zapłacić za Gargułę maksimum 500 tysięcy euro, bo tyle jest wart. Na pewno jednak nie, żądane przez szefów Bełchatowa, 2 miliony euro. Nawet nie było szans z nimi negocjować" – wyjaśnia Bednarz.

Reklama

Od ściany odbił się też dyrektor sportowy Legii Warszawa, Mirosław Trzeciak. "Już po EURO w Austrii, gdzie Łukasz przecież nawet nie zaistniał, oferowaliśmy za niego 600 tysięcy euro. Okazało się jednak, że Bełchatów żąda ponad dwa razy więcej niż zapłaciliśmy za Iwańskiego" – mówi Trzeciak.

>>>Legia chce Gargułę

Podobno kwotę 2 miliony euro za Gargułę wymyślił i twardo przy niej obstawał dyrektor bełchatowskiej kopalni, Jacek Kaczorowski.

"Z założenia była to cena zaporowa, bo nie chcieliśmy Łukasza sprzedawać" – wyjaśnia Kaczorowski i dodaje: "To także koszt, jaki piłkarz płaci za swój bardzo wysoki kontrakt. W lutym Garguła miał kaprys przejść do Wisły tylko dlatego, że wtedy akurat trafił tam jego przyjaciel, Radek Matusiak. Jeżeli Łukasz teraz odzyska formę, to w grudniu będzie miał szansę odejść, ale... może przedłużymy z nim kontrakt?"

"W czerwcu odejdę za darmo, jeśli tak będzie mi pisane. Niedawno byłem tym wszystkim wkurzony, ale ostatnio trochę się uspokoiłem. Jeżeli będę dobrze grał, zawsze sobie poradzę i to bez jakiejkolwiek pomocy działaczy..." – podkreśla Garguła.