Maradona w środę doznał zawału serca i zmarł w wieku 60 lat.
"To wielka szkoda, bardzo smutna wiadomość" - tak zaczął Beckenbauer rozmowę o Argentyńczyku z dziennikarzem stacji telewizyjnej Sport1.
Przywołał m.in. pierwsze spotkanie z "El Diego". Doszło do niego, gdy sam był zawodnikiem New York Cosmos.
"Co roku podróżowaliśmy z klubem do Ameryki Południowej. W 1978 roku, po mundialu, graliśmy przeciwko reprezentacji Argentyny do lat 21. Wtedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Powiedziałem wówczas: "To nie piłkarz, to artysta! Tancerz!". Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Był geniuszem tamtych czasów - w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych był najlepszym piłkarzem na świecie" - podsumował 75-letni Niemiec.
Miał także styczność z Maradoną jako trener reprezentacji Niemiec (wówczas RFN). Prowadził drużynę narodową m.in. w dwóch kolejnych finałach mistrzostw świata, w których jego podopieczni mierzyli się z Argentyńczykami. W 1986 roku górą byli rywale, a w kolejnej edycji mundialu po tytuł sięgnęła ekipa Beckenbauera.
"Maradona był graczem, który w pojedynkę przesądził o sukcesie Argentyny w Meksyku. W 1990 roku miał już niemal 30 lat i nie był tak skuteczny jak cztery lata wcześniej" - ocenił.
Niemiec chwalił też go za otwartość i życzliwe podejście do innych.
"Zawsze był osobą, która podejdzie i poda rękę. Zawsze był przyjaźnie nastawiony, miły. Prawdziwa osobowość" - wyliczał.
Maradona od wielu lat borykał się z problemami zdrowotnymi. Były one w dużym stopniu skutkiem jego trybu życia. Nie radząc sobie z ciężarem sławy, nadużywał alkoholu, brał narkotyki, objadał się i utył monstrualnie. Mistrzostwa świata w 1994 roku zakończyły się dla niego przedwcześnie. W niesławie opuszczał USA złapany na dopingu (efedryna) i zdyskwalifikowany przez FIFA na dwa lata.
"Miał swoje problemy, nie potrafił ich ukryć. Ale za to, jakim ja go poznałem, ma mój ogromny szacunek" - zapewnił Beckenbauer.