Wszyscy podkreślają, że tak utytułowanego trenera jeszcze nie mieliśmy w pracy z naszą kadrą. To człowiek, który rozpoczyna mając bogate CV, osiągnięcia z reprezentacjami Grecji i Portugalii. W sumie wszyscy są zadowoleni i myślę, że mają rację. Z optymizmem patrzą w przyszłość wierząc, że mu się uda, jakoś poukłada te klocki i będzie trochę lepiej z naszą piłką – dodał szkoleniowiec, który doprowadził Polaków do trzeciego miejsca na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku.

Reklama

Kiedy w 2006 roku PZPN zatrudnił na stanowisku selekcjoner Leo Beenhakkera, Piechniczek był członkiem zarządu federacji.

Wydaje mi się, że zasadnicza różnica to osobowość. Holender był człowiekiem mającym wielki poczucie własnej wartości, showmanem. Patrzył na nas trochę z góry. U Santosa można wyczuć może nie tyle pokorę, ile po prostu osadzenie w realiach. Przychodzi do nowego kraju, który niewiele zna, kraju też mającego swoje piłkarskie osiągnięcia i ma swoje ambicje. Nie startuje z pozycji "grandprofesora", który wie wszystko lepiej – zaznaczył jedyny trener w historii piłkarskiej reprezentacji Polski, który prowadził ją w dwóch mundialach (1982 i 1986).

Reklama

Autor: Piotr Girczys