Skorża jeszcze przed wygranym meczem z Legią na chłodno przyznał, że nic z tego sukcesu nie będzie, jeśli Wisła po zakończeniu sezonu nie wzmocni się kilkoma poważnymi zawodnikami z zagranicy. To pierwszy trener drużyny przymierzającej się do walki o Ligę Mistrzów, który tak otwarcie stawia sprawę, a nie mami bredniami w stylu: powalczymy, damy z siebie wszystko, postaramy się o niespodziankę.

Reklama

Sprawa jest prosta. Albo właściciel klubu Bogusław Cupiał wyda kilka milionów euro i realnie zawalczy o Champions League, albo znów przygoda naszego mistrza na arenie europejskiej skończy się właściwie przed startem. W takim składzie i z taką grą jak w "meczu sezonu" z Legią, mimo że wygranym, wiślacy w Europie zwyczajnie nie mają czego szukać. Poziom naszych najlepszych zespołów jest obecnie żenująco niski.

Wbrew temu co twierdzi Leo Beenhakker z sezonu na sezon nasza liga nie jest lepsza. Jest słabsza. Skorża wie, że zachłystywanie się zostaniem najlepszych wśród słabych, zwyczajnie nie przystoi trenerowi z ambicjami. Ranga tego tytułu w skali europejskiej jest obecnie - niestety - żadna. Aby słowo mistrz w przypadku drużyny z Polski znów zabrzmiało dumnie trzeba wreszcie przebić się do Ligi Mistrzów. Bez poważnych pieniędzy po prostu się nie da.