W środę we Wronkach zebrał się zarząd klubu i obradował aż do wieczora. W wyniku podjętych decyzji trzech piłkarzy - Peruwiańczyk Hernan Rengifo, Chorwat Gordan Golik i Bośniak Haris Handzić - zostało w trybie dyscyplinarnym przesuniętych do Młodej Ekstraklasy.
"Oczywiście jeśli zmienią swoje postępowanie, to droga do pierwszego zespołu stanie przed nimi otworem. Każdy z nich ma ogromne piłkarskie umiejętności, brakuje im tylko dobrej woli w pokazywaniu tych umiejętności na boisku" - powiedział dla klubowego serwisu dyrektor sportowy, Marek Pogorzelczyk.
"To jest całkowicie niepoważne" - mówi nam natomiast Franciszek Smuda, były trener Lecha, z którym poznański klub rozstał się w czerwcu. "Kiedy ja powiedziałem, że Golik i Handzić nie potrafią grać w piłkę, to zostałem wyrzucony z pracy. Teraz właśnie tych piłkarzy karzą ci, którzy ich sprowadzili. Kto? Komitet Rutkowski, Rutkowski. Młody i stary. Powiem krótko, bo to już nie moja sprawa: to, co dzieje się z Lechem, to ich wina. Gdyby nie było prezesa Kadzińskiego, to ten klub dawno poszedłby na bosaka".
Decyzje zarządu w sprawie akurat tych piłkarzy rzeczywiście mogą dziwić. W Stalowej Woli grał tylko Rengifo, a Golik i Handzić w tym sezonie pojawiali się na boisku zaledwie kilka razy, i to wyłącznie z ławki rezerwowych. Poza tym grali głównie w Młodej Ekstraklasie. Z kolei sprawa Peruwiańczyka ma drugie dno. W czerwcu kończy mu się bowiem kontrakt z poznańskim klubem, napastnik deklaruje, że chce odejść.
"Wyrzucają go z drużyny tylko za to, że nie chce przedłużyć kontraktu, bo chcieliby na nim zarobić. To jest skandal. Rengifo to reprezentant Peru, świetny chłopak. Jeśli Lech go nie chce, to ja natychmiast przyjeżdżam po niego złotą karetą" - dodaje Smuda, obecnie trener Zagłębia Lubin.
Kierownictwo Lecha zajmowało się także oceną pracy trenera Zielińskiego. "Do jutra nie mogę udzielać żadnych wywiadów ani komentarzy. O 10 będzie oficjalny komunikat w sprawie aktualnej sytuacji w klubie" - powiedział nam w środę trener Zieliński.
czytaj dalej
48-letni szkoleniowiec zastąpił Smudę, ponieważ ten ostatni chciał podpisać nowy kontrakt na korzystniejszych warunkach. Kierownictwo klubu uznało, że lepiej postawić na tańszego trenera. Teraz jego pozycja jest bardzo słaba. Kibice nie oszczędzają go w komentarzach w internecie, właśnie w nim upatrując głównego winowajcę słabej postawy piłkarzy ich klubu. W gronie jego ewentualnych następców media wymieniały Jurija Szatałowa, trenera rewelacji obecnych rozgrywek ekstraklasy Polonii Bytom.
"Na tę chwilę nie ma żadnej decyzji o rozstaniu z trenerem Zielińskim" - mówił w środę późnym popołudniem dyrektor Pogorzelczyk. "Mogę tylko powiedzieć, że nasza cierpliwość jest na końcu wytrzymałości. Jesteśmy zdruzgotani ostatnimi wynikami".
Reakcja zarządu Lecha nie może dziwić. Poznański klub, który w poprzednim sezonie zrobił sporą karierę w Pucharze UEFA, zdobył Puchar Polski i do końca walczył o mistrzostwo kraju, w obecnym gra grubo poniżej oczekiwań. Najpierw lechici odpadli w decydującej rundzie kwalifikacji do Ligi Europy, na czym klub stracił co najmniej 6, a może nawet 10 mln zł. Za sam awans UEFA płacił bowiem 900 tys. euro, a do tego dochodzą wpływy z transmisji telewizyjnych i ewentualnych zdobyczy punktowych. Te pieniądze przeszły poznaniakom dosłownie koło nosa, bowiem rywalizację z Club Brugge przegrali po rzutach karnych. W ubiegły piątek Lech przegrał niezwykle prestiżowy mecz z Legią w Warszawie (0:2), przez co strata do prowadzącej w tabeli ekstraklasy Wisły Kraków wynosi aż dziewięć punktów. Kroplą, która przelała czarę goryczy, była wtorkowa porażka w 1/16 finału Pucharu Polski ze Stalą Stalowa Wola (też po serii jedenastek).
Pytanie, czy rewolucja, która w zamierzeniu ma wstrząsnąć drużyną, przyniesie zamierzone skutki. Wszystko zależy od tego, czy zarząd właściwie zdefiniował problemy zespołu. Wiadomo, że kilku zawodników Lecha chętnie sprawdziłoby swoje siły w zagranicznych klubach, zwłaszcza że wiązałoby to się ze zwielokrotnieniem ich poborów. Po udanych występach w ostatniej edycji Pucharu UEFA działacze z Poznania odbierali poważne sygnały o zainteresowaniu Robertem Lewandowskim i Semirem Stiliciem, ale prezes Andrzej Kadziński zgodził się jedynie na transfer Rafała Murawskiego, a za pozostałych dyktował zaporowe ceny. Lewandowski i Stilić w tym sezonie nie zachwycają. Ten pierwszy strzelił co prawda siedem goli, ale i tak wytykana mu jest nieskuteczność. Drugi natomiast zdecydowanie spuścił z tonu, a dodatkowo miewa humory. Niezbyt dobrze znosi krytykę, nie lubi, kiedy trener zdejmuje go z boiska, co z kolei kiepsko wpływa na morale kolegów. W drużynie były podziały.
"Nie ma co zwalać całej winy na piłkarzy, tylko trzeba im podać rękę" - uważa natomiast Smuda. "Oni potrafią grać w piłkę. Ja nie miałem złej atmosfery w drużynie. To są wszystko bardzo fajne chłopaki. Kiedy był czas, to były jaja i śmiechy w szatni, kiedy była robota, to zapie... Nie wolno teraz demolować tej drużyny. Mnie jest ich żal. Bo nie jestem taki, żeby śmiać się z tego, co się teraz dzieje w Lechu".
Piłkarze wczoraj nie chcieli komentować decyzji zarządu. Głos zabrał jedynie kapitan drużyny Bartosz Bosacki, ale i on był bardzo lakoniczny. "Mam nadzieję, że godzinne spotkanie z dyrektorem Pogorzelczykiem definitywnie oczyściło atmosferę" - tylko tyle powiedział.