Błaszczykowski, który grał w Wiśle w latach 2005-07, deklarował, że piłkarską karierę chce zakończyć w Wiśle, czyli w klubie, który odkrył jego talent. 33-letni skrzydłowy kontrakt, ważny do 30 czerwca, podpisał w czwartek, a w piątek został zaprezentowany na konferencji prasowej. Stało się to dokładnie 14 lat po tym, gdy 8 lutego 2004 roku przyjechał na pierwszy trening "Białej Gwiazdy".

Reklama

Pamiętam, że wtedy jechałem z Częstochowy. Dość późno wstałem. Była kiepska pogoda. Wpadłem w poślizg, zakopałem się, przyjechałem cały w błocie. Nie dość, że się stresowałem przyjazdem, to jeszcze byłem cały brudny. Teraz mam trochę więcej zmarszczek, choć niektórzy mówią, że dziś wyglądam lepiej niż wtedy. Cieszę się, że historia zatoczyła koło. To dla mnie wielki dzień, cieszę się, że mogłem tutaj wrócić, że znowu będę miał przyjemność i zaszczyt zakładać koszulkę Wisły. Mam nadzieję, że dostarczę sobie i kibicom dużo satysfakcji i będziemy razem na tym stadionie przeżywać wiele wspaniałych chwil, że po tych wszystkich zawirowaniach, jakie przeżywał ten klub, znowu dla niego zaświeci słońce, tak jak dzisiaj – powiedział Błaszczykowski nawiązując do problemów Wisły w ostatnich miesiącach.

Krakowski klub od kilku lat zmaga się z ogromnymi problemami finansowymi, które pogłębiła grudniowa, nieudana, próba sprzedaży luksembursko-angielskiemu konsorcjum. Skutkowało to m.in. zawieszeniem licencji na grę w ekstraklasie. Błaszczykowski, wraz Jarosławem Królewskim i Tomaszem Jażdżyńskim, udzielili Wiśle pożyczki w wysokości czterech milionów złotych, która umożliwiła spłatę najpilniejszych długów, co umożliwiło odzyskanie prawa do kontynuowania sezonu.

Reklama

O powrocie do Wisły rozmawiałem z dyrektorem sportowym Arkadiuszem Głowackim już grudniu, ale nie wiedzieliśmy wtedy, że tak się to potoczy. Wisła to wielki klub i było dla mnie nie do pomyślenia, aby wystawić go na takie pośmiewisko. Przemyślałem jednak sprawę i podjąłem decyzję, że wracam. Zawsze robię to, co czuję. Gdyby Wisła nie była w tak trudnej sytuacji, to by mnie nie potrzebowała. Jestem teraz tutaj i czuję dużą satysfakcję. Zdaję sobie sprawę, że będą wobec mnie ogromne oczekiwania. Postaram się stawić im czoła. Klub ma nadal wielkie problemy. Można powiedzieć, że niedawno staliśmy po czoło w... czymś, a teraz stoimy... po uszy. Budujące jest, jak wielka wiara jest w kibicach i jak wielkie ostatnio otrzymaliśmy od nich wsparcie – podkreślił i dodał, że jego silna więź z Wisłą wzięła się z tego, że ten klub dał mu na starcie szansę wykazania się.

Rodzice, a później babcia wpajali mi, by nie zapominać, skąd pochodzę i doceniać to, co w życiu otrzymałem – zaznaczył.

Reklama

Błaszczykowski spędził w krakowskim klubie tylko dwa i pół roku, potem przeszedł do Borussii Dortmund, z którą wywalczył dwa tytuły mistrza Niemiec i zagrał w finale Ligi Mistrzów. Grał też w Fiorentinie, a ostatnio w VfL Wolfsburg. Pytany, czy jest zadowolony z tego, co udało mu się osiągnąć, odparł, że dla niego ważniejsze jest to, co będzie niż to co już było.

Miałem swoje marzenia, ale nie wiedziałem, co mnie spotka w życiu. Zawsze walczyłem do końca, co wiązało się z różnymi urazami, ale doszedłem do wniosku, że gdyby nie to, nie byłoby mnie tu, gdzie jestem. Nie ma nic lepszego niż satysfakcja, że się daje z siebie sto procent – wspomniał.

Błaszczykowski nie chciał deklarować, czy Wisła będzie jego ostatnim klubem, zwłaszcza że kontrakt podpisał tylko do 30 czerwca. Przyznał, że wciąż ma sporo wątpliwości, czy da się uratować Wisłę.

Wątpliwości są dobre. Nawet gdy rozgrywam 450. czy 500. mecz, zawsze mam wątpliwości. Może moja decyzja nie była inteligentna, ale wygrało serce. Walczymy dalej, by sprzedać jak najwięcej biletów, zachęcamy kibiców do kupna karnetów, wsparcia klubu, by stali się częścią odbudowy - wskazał.

To właśnie niepewnością w sprawie przyszłości Wisły tłumaczył, dlaczego podpisał kontrakt zaledwie na pół roku.

Wiemy, jaka jest sytuacja. Ciężko coś planować z półrocznym wyprzedzeniem. Podchodzę do tego z dużym spokojem. Niekiedy nie trzeba podpisywać umów, by wiedzieć, co się chce w życiu zrobić - dodał.

Błaszczykowski ze sporym uznaniem wypowiadał się, że o swoim koledze klubowym Marcinie Wasilewskim, z którym przez lata grał w wspólnie w reprezentacji oraz o trenerze Macieju Stolarczyku, z którym miał okazję do wspólnych występów podczas poprzedniego pobytu w Wiśle.

Trener Stolarczyk był na stażu w Dortmundzie. Przyszedł na pierwszy trening, rozłożył kamerę i stojak. Trener Juergen Klopp pyta: Co? Ten pan będzie cały trening kręcił? A w sumie niech kręci - wspominał.

Piłkarz Wisły zaznaczył też, że ma wiele podziwu dla polskich trenerów ligowych.

Często muszą wykonywać podwójną robotę - na boisku i poza nim. Wielki szacunek dla nich - podkreślił.

Błaszczykowski nie chciał otwarcie przyznać, ze powrót do Wisły, gdzie może liczyć na regularną grę, umożliwi mu dalsze występy w reprezentacji Polski, której trenerem jest jego wujek – Jerzy Brzęczek.

Każdy ma możliwość wypowiedzieć swoje zdanie na mój temat, bo taką wykonuję pracę, że jest ona oceniania. Dla mnie najważniejszą dewizą jest nie podawać się i robić swoje – tłumaczył.

W Wiśle Błaszczykowski będzie pełnił funkcje kapitana. Opaskę dobrowolnie przekazał mu Rafał Boguski.

Mam wielki szacunek dla niego, bo sam to mi zakomunikował. Z mojej strony nie było to konieczne. Mamy wielu liderów w szatni, którzy mogliby nosić tę opaskę. Bez niej też można być liderem drużyny – stwierdził.

Błaszczykowski przyznał, że nie lubi przewidywać, jak Wisła i on sam będzie się prezentować w lidze. Zapewnił jednak, że wszyscy pracowali, aby być w jak najlepszej formie.

Wszystkim drużynom życzę powodzenia, piłkarzom zdrowia, a prezesom zapłaconych faktur. Żaden klub w Polsce nie powinien się znaleźć w takiej sytuacji. Wszyscy powinniśmy się razem wspierać – podsumował.