Bramki: 0:1 Grzegorz Tomasiewicz (12-głową).
Żółta kartka – Wisła Kraków: Enis Fazlagic, Konrad Gruszkowski; PGE FKS Stal Mielec: Arkadiusz Kasperkiewicz, Koki Hinokio.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 11 484.
Wisła Kraków: Mikołaj Biegański - Dawid Szot (46. Konrad Gruszkowski), Joseph Colley, Michal Frydrych, Sebastian Ring - Stefan Savic (59. Zdenek Ondrasek), Enis Fazlagic, Nikola Kuveljic (46. Luis Fernandez), Michal Skvarka (78. Piotr Starzyński), Dor Hugi (59. Mateusz Młyński) - Jan Kliment.
PGE FKS Stal Mielec: Rafał Strączek – Arkadiusz Kasperkiewicz (71. Mateusz Matras), Bożidar Czorbadżijski, Marcin Flis - Mateusz Żyro, Grzegorz Tomasiewicz (78. Konrad Wrzesiński), Maciej Urbańczyk, Krystian Getinger - Koki Hinokio, Maksymilian Sitek (82. Adrian Szczutowski), Maciej Domański (71. Albin Granlund).
Kibice wygwizdali piłkarzy Wisły
Obydwaj trenerzy dokonali kilku zmian w składzie w porównaniu z poprzednim meczem. W przypadku Wisły nie przełożyło się to jednak na lepszą grę. Krakowianie w pierwszej połowie posiadali wprawdzie lekką przewagę, ale podania wymieniali w wolnym tempie i w żaden sposób nie byli w stanie zaskoczyć dobrze zorganizowanej defensywy Stali. Wiślacy przed przerwą nie wypracowali też żadnej dogodnej okazji do zdobycia bramki. Znacznie konkretniejsze były ataki Stali.
W 11. minucie, po stracie Josepha Colleya, Grzegorz Tomasiewicz próbował zaskoczyć Mikołaja Biegańskiego strzałem zza pola karnego. Krakowski bramkarz wybił piłkę na rzut rożny, a po chwili musiał wyciągać ją z siatki, gdy Maciej Domański dośrodkował z kornera, a Tomasiewicz popisał się skutecznym strzałem głową. W 54. min prowadzenie Stali mógł podwyższyć Koki Hinokio, ale jego strzał z pola karnego zdołał obronić Biegański. Wiślacy, mimo przeprowadzonych przez trenera Gulę zmian, nie byli w stanie przeprowadzić składnej akcji. Najlepszym podsumowaniem występu gospodarzy jest fakt, że nie oddali ani jednego celnego strzału.
Goście więc bez większych problemów utrzymali prowadzenie, a schodzących piłkarzy Wisły żegnały gwizdy kibiców.