Fatalnych interwencji nie można usprawiedliwiać wiekiem 21-latka. Takich błędów nie powinni popełniać nawet juniorzy.
Górnik przegrał na własnym stadionie 3:4 i Woźniak miał swój udział przy wszystkich czterech trafieniach gości. Dwa pierwsze trudno nazwać błędami, to były jak mawia legendarny bramkarz reprezentacji Polski Jan Tomaszewski - "wielbłądy".
Najpierw Woźniak nie dał rady przenieść piłki nad poprzeczką. Jego interwencja przypominała próbę "ubicia" muchy.
Przy drugiej straconej bramce komentarz jest zbędny.
Piłkarze Cracovii powinni wysłać kwiaty do Łęcznej z podziękowaniami dla Woźniaka za pomoc w awansie.