W pierwszym spotkaniu Lechia, po dobrej grze, pokonała Broendby na własnym stadionie 2:1. Bramki dla gospodarzy zdobyli Flavio Paixao z rzutu karnego i Patryk Lipski, a gola dla gości strzelił Simon Hedlund.
„Cały czas powtarzam, że za nami dopiero pierwsza połowa, a ten wynik sprawia, że kwestia awansu jest sprawą otwartą. Nie mamy praktycznie żadnego zapasu i w czwartek znowu musimy wspiąć się na wyżyny. W rewanżu nie będzie miejsca na kunktatorstwo ani zachowawczą grę. Żeby znaleźć się w kolejnej rundzie trzeba pokazać dużo jakości” - podkreślił Stokowiec.
W niedzielę biało-zieloni zremisowali na własnym stadionie 0:0 z Wisłą Kraków, ale w czwartek nie powinni odczuwać trudów ligowego meczu. W spotkaniu z „Białą Gwiazdą” w podstawowym składzie gospodarzy pojawił się tylko jeden zawodnik z wyjściowej „11” z pierwszej konfrontacji z Broendby – był nim środkowy obrońca Michał Nalepa. W rewanżu Stokowiec zapewne wystawi zespół zbliżony do tego jaki pokonał duńską ekipę.
Inną strategię przejął natomiast trener rywali. W ostatnim spotkaniu Broendby, które po trzech kolejkach plasuje się w lidze na trzecim miejscu, pokonało 3:2 Odense (dwie bramki zdobył Kamil Wilczek) – w tym meczu Niels Frederiksen zmienił tylko trzech piłkarzy.
„Nie zamierzam wchodzić w buty trenera Broendby i oceniać tej decyzji. Znam swoich zawodników, natomiast nie znam piłkarzy, ani ich badań, rywali, dlatego nie chcę się na ten temat wypowiadać. Poza tym zajmujemy się swoim ogródkiem i patrzymy głównie na siebie, bo zdajemy sobie sprawę, że w rewanżu nie można liczyć na taryfę ulgową czy też zmęczenie gospodarzy. Znam trochę ligę duńską, bo w niej grałem. Wiem, że tam jest duża intensywność i nie można liczyć na to, że ktokolwiek będzie zmęczony” – podsumował.
Spotkanie Broendby – Lechia rozpocznie się w czwartek o 19.30.