„Graliśmy z klasową drużyną, która ma duże doświadczenie w Lidze Europy. Ten mecz miał intensywne fazy i z wielu momentów możemy być zadowoleni, natomiast na pewno nie z wyniku. Byliśmy nieskuteczni, a rywal wykorzystał swoje okazje. Na pewno naszym zawodnikom należą się słowa uznania za niektóre okresy w meczu. W drugiej połowie byliśmy nieskuteczni, mieliśmy większe posiadanie piłki i stworzyliśmy sobie dobre sytuacje. Nie strzeliliśmy jednak bramki, co okazało się być decydujące” – ocenił szkoleniowiec prowadzący w czwartek zespół w zastępstwie zakażonego koronawirusem brata Waldemara.
Obrońca gliwiczan Martin Konczkowski podkreślił, że Piast został przez gospodarzy wypunktowany.
„Kolejny raz możemy powiedzieć, że jeśli nie zdobywa się bramek, to się nie wygrywa. Stworzyliśmy sobie sporo sytuacji, ale znowu zabrakło szczęścia, bo były słupki i dobre strzały, ale piłka nie chciała wpaść. Myślę, że do poprawy jest przede wszystkim pierwsza połowa, bo wyszliśmy tak, jakbyśmy się bali przeciwnika i za dużo mu pozwalaliśmy. W drugiej zagraliśmy odważniej, ale rywal nas wypunktował” – podsumował zawodnik.
Rezerwowy pomocnik Sebastian Milewski przyznał, że wszedł na boisko, kiedy Piast nie miał już nic do stracenia.
„Przy wyniku 0:2 chciałem naprawdę grać ofensywnie i stwarzać te sytuacje dla drużyny i zagrożenie pod bramką przeciwnika. Chciałem, żebyśmy jak najszybciej zdobyli gola kontaktowego i jeszcze powalczyli. Już po moim wejściu mieliśmy takie dwie dobre szanse do strzelenia gola, ale to się nie udało. Szkoda, trochę żałujemy, bo kończy się nasza przygoda w europejskich pucharach. Teraz musimy się skupić na lidze, bo tam mamy dużo do udowodnienia” – powiedział Milewski, cytowany przez klubową stronę internetową.
Piast, trzeci zespół poprzedniego sezonu ekstraklasy, po czterech kolejkach zamyka tabelę z jednym punktem i bez zdobytej bramki.
W kwalifikacjach LE gliwiczanie pokonali najpierw na wyjeździe białoruskie Dynamo Mińsk 2:0, potem u siebie wygrali z austriackim TSV Hartberg 3:2.