Niesamowite zwroty akcji, emocje do ostatniej minuty, siedem goli i wyszarpane zwycięstwo Hiszpanów – tak wyglądało premierowe starcie Ligi Konferencji w Walencji Villarrealu z Lechem.
Drugi garnitur Villarreal
Spotkanie rozegrano w Walencji, bowiem stadion Villarrealu jest obecnie przebudowywany, a jego modernizacja ma zakończyć się w styczniu przyszłego roku. Na Estadio Ciudad de Valencia, na którym występują drugoligowi piłkarze Levante dotarła ponad 200-osobowa grupa fanów "Kolejorza".
Gospodarze na mecz z Lechem wyszli "drugim garniturem". W porównaniu do ostatniego meczu ligowego trener gospodarzy Unai Emery wymienił całą jedenastkę. W linii obrony tylko jeden z piłkarzy - Aissa Mandi zaliczył kilkanaście minut w La Liga w tym sezonie.
I widać było, że defensywa Villarrealu nie tylko nie stanowi monolitu, ale popełnia ogromne błędy. Już w drugiej minucie w banalny sposób piłkę stracił Adrian De la Fuente. Przejął ją Mikael Ishak, podał do Michała Skórasia, a pomocnik Lecha miał praktycznie pustą bramkę przed sobą i szansy nie zmarnował.
Hiszpanie potrzebowali trochę czasu, by otrząsnąć się po niespodziewanym ciosie i coraz pewniej penetrowali pole karne gości. Defensywa gości miała coraz więcej pracy i obrońcom coraz trudniej było nadążyć za rywalami, ale wyrównujący gol Samuela Chukwueze był prawdziwym majstersztykiem i trudno winić któregoś z poznańskich zawodników.
Lechowi pomogła przerwa
Wyrównująca bramka uskrzydliła "Żółtą Łódź Podwodną", bo taki przydomek nosi hiszpański zespół. W kolejnej akcji gospodarze mieli już trochę szczęścia, bo strzał Alexa Baeny próbował zablokować Antonio Milic. Piłka niefortunnie odbiła się od stopy Chorwata i zupełnie zmyliła Filipa Bednarka.
Szczęścia zabrakło poznaniakom, bowiem po główce Filipa Dagerstala piłka odbiła się od poprzeczki, a już w następnej akcji piłkarze Villarrealu podwyższyli wynik. Chukwueze idealnie w tempo zagrał do Baeny, a ten, przy biernej postawie obrony, nie dał szans Bednarkowi.
Zapachniało pogromem Lecha, ale mistrzom Polski pomogła przerwa. Krótko po niej, za zagranie ręką Mandiego, turecki arbiter pokazał na "wapno". Ishak przywrócił nadzieje swojej drużynie, że ten mecz może potoczyć się w innym kierunku. I tak też się stało. Tym razem Skóraś zrewanżował się Ishakowi znakomitym podaniem, a Szwed po raz drugi wpisał się na listę strzelców.
Zmiany ożywiły grę gospodarzy
Trener Emery szybko dokonał trzech zmian, a nowi zawodnicy Dani Parejo, Gerard Moreno i Kiko Femenia nieco ożywili poczynania swojego zespołu. Lechici momentami bronili się bardzo głęboko, ale też nie pozwalali rywalom na stworzenie zbyt wielu sytuacji. Na niespełna dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry, poznaniacy zbyt krótko wybili piłkę przed swoje karne i Francis Coquelin dał zwycięstwo półfinaliście Ligi Mistrzów poprzedniego sezonu.
Villarreal - Lech Poznań 4:3 (3:1)
Bramki: 0:1 Michał Skóraś (2), 1:1 Samuel Chukwueze (32), 2:1 Alex Baena (36), 3:1 Alex Baena (40), 3:2 Mikael Ishak (47-karny), 3:3 Mikael Ishak (61), 4:3 Francis Coquelin (89)
Żółte kartki – Villarreal: Aissa Mandi, Jorge Cuenca, Samuel Chukwueze, Alex Baena. Lech Poznań: Radosław Murawski
Sędziował: Ali Palabiyik (Turcja)
Villareal: Filip Jorgensen – Adrian De la Fuente (63. Kiko Femenia), Aissa Mandi, Jorge Cuenca, Johan Mojica – Samuel Chukwueze (80. Yeremi Pino), Francis Coquelin, Manu Morlanes (63. Dani Parejo), Manu Trigueros (46. Nicolas Jackson) – Jose Luis Morales (63. Gerard Moreno), Alex Baena
Lech Poznań: Filip Bednarek – Joel Periera, Filip Dagerstal, Antonio Milic, Pedro Rebocho – Joao Amaral (71. Filip Szymczak), Rafał Murawski, Nika Kwekweskiri (90. Afonso Sousa), Jesper Karlstroem, Michał Skóraś (78. Kristoffer Velde) – Mikael Ishak (78. Heorhij Citaiszwili)
autor: Marcin Pawlicki