Najważniejsze jest jednak samo zwycięstwo: pierwsze po czterech nieudanych próbach w Lidze Mistrzów. Zamiast jednak zastanawiać się nad tym, dlaczego dopiero teraz, wszyscy zagrzewają "Juve" do następnego, w ostatniej kolejce. 10 grudnia "Stara Dama" będzie gościem Galatasaray, z którym musi wygrać albo przynajmniej zremisować.
Wyjście na drugie miejsce w tabeli po jednym tylko sukcesie może przewrócić w głowie niejednemu, stąd apele o zachowanie przytomności umysłu, której brakowało chwilami w środę na turyńskim stadionie. Jest nadzieja, że z ostatniej szansy skorzysta Carlos Tevez, który od czterech lat nie strzelił bramki w Lidze Mistrzów, a przecież w meczu z Duńczykami pokazał, ze nie brakuje mu sił. Przez 72. minuty biegał bez wytchnienia, szkoda, że nie w stronę bramki.
"Corriere della Sera" twierdzi, ze Juventus jeszcze urośnie, a rzymska "La Repubblica" nie przestaje powtarzać, że dopiero na europejskich boiskach może on pokazać, co jest wart, ponieważ tu we Włoszech nie ma praktycznie konkurencji.