Zidane o trofeum walczył w decydującej rundzie dwukrotnie z Juventusem Turyn (w 1997 i 1998 roku), ale bezskutecznie. Sukces osiągnął dopiero w 2002 roku z Realem Madryt. Przed dwoma laty wygrany 4:1 po dogrywce finał z Atletico w Lizbonie obserwował jako asystent pierwszego trenera Carlo Ancelottiego.
Doświadczyłem tego jako zawodnik, ale z perspektywy trenera wygląda to zupełnie inaczej. Przed finałem w Lizbonie Ancelotti powiedział mi: "Mam nadzieję, że kiedyś poznasz te emocje jako szkoleniowiec pierwszej drużyny". Teraz jestem tutaj i myślę o tym, co mówił Carlo - powiedział Francuz na konferencji prasowej.
W roli trenera w finale Champions League Zidane znalazł się po raz pierwszy. Jak przyznał, czuje się całkiem dobrze.
Jest w porządku. Jak zwykle jestem trochę zestresowany, kiedy muszę odpowiadać na te wszystkie pytania... - żartował. Później dodał, że zapewne poczuje napięcie po pierwszym gwizdku.
To też nie jest nic niezwykłego. Lubię taki rodzaj presji - powiedział.
Francuz uważa, że jego zespół raczej niewiele się różni od tego, który pokonał lokalnego rywala w finale w 2014 roku.
Cześć piłkarzy odeszła, ale idea przyświecająca klubowi jest taka sama. To piękna historia o jedności, poświęceniu i pracy zespołowej. Chcemy, żeby w sobotę było tak samo. Mecz będzie trudny i skomplikowany, ale jesteśmy na to gotowi. Wiemy też, że potrafimy cierpieć, co bez wątpienia nas czeka. W każdym finale przychodzi moment, kiedy pojawiają się trudności. Jeśli chce się wygrać, trzeba przez to przejść - ocenił Zidane.
Jak dodał, zarówno on, jak i jego podopieczni nie mogą się doczekać początku spotkania na San Siro.
Jesteśmy o jedno spotkanie od celu. Przygotowywaliśmy się do niego przez dwa tygodnie, ciężko pracowaliśmy. Jestem zadowolony z efektów. Jesteśmy gotowi - zapewnił.
Real ma szansę na 11. triumf w Pucharze Europy, natomiast Atletico tego trofeum nie wznosiło jeszcze nigdy.