Do zdarzenia doszło 11 kwietnia wieczorem, kiedy drużyna Borussii wyjechała z hotelu i kierowała się na stadion w Dortmundzie. Wówczas w pobliżu pojazdu doszło do trzech eksplozji. Ranny został hiszpański obrońca Marc Bartra, który przeszedł operację ręki i ma wrócić do gry dopiero w maju.
Spotkanie zostało przełożone na następny dzień i BVB przegrała 2:3. Jednak wielu piłkarzy gospodarzy uważało, że mieli za mało czasu na poradzenie sobie z szokiem. Przed środowym rewanżem czują się już jednak lepiej.
"Udało nam się z tym uporać, jesteśmy bardziej stabilni emocjonalnie. Wydarzenia z ubiegłego tygodnia nas wzmocniły. Teraz pozostaje nam dobrze zagrać i jestem przekonany, że tak właśnie będzie. Jesteśmy skoncentrowani i gotowi. Wiemy, że będzie bardzo trudno, ale mamy odpowiednio dużo energii i motywacji, aby osiągnąć korzystny wynik" - powiedział na konferencji prasowej Tuchel.
Szkoleniowiec starał się pomóc swoim podopiecznym, w tym Łukaszowi Piszczkowi, co wpłynęło pozytywnie na relacje w drużynie.
"My jesteśmy jedynymi, którzy rozumieją, co się stało, bo tylko my byliśmy na miejscu. Poznajemy tę sytuację wspólnie od nowa. Jestem częścią tego procesu i cieszę się, gdy widzę, że zawodnicy ze sobą rozmawiają z ogromnym szacunkiem do swoich emocji. Sam też staram się dzielić swoimi przemyśleniami. Wszyscy się w ten sposób uczymy" - podkreślił Tuchel.
Nieocenione było też dla niego wsparcie bardziej doświadczonych piłkarzy, np. 27-letniego Marco Reusa.
"Każdy inaczej reaguje na stres. Próbuję pomóc młodszym zawodnikom, jeśli chcą się wygadać. Jeśli mogę, staram ich wesprzeć. W ostatnich dniach bardzo się do siebie zbliżyliśmy, a futbol miał ogromną wartość terapeutyczną. Dzięki niemu możemy myśleć o czymś innym, nie tkwimy zamknięci w domach" - powiedział Reus, który w sobotę wrócił do gry po sześciotygodniowej przerwie spowodowanej kontuzją. Zdobył bramkę w meczu z Eintrachtem Frankfurt (3:1).
Spotkanie w Monako rozpocznie się w środę o 20.45.